Jacek Baluch

Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Opolski

Biały Latawiec. Alba Ewy Lipskiej

Ewa Lipska fot. Grzegorz Kozakiewicz

Ewa Lipska wyraźnie oddziela pisane przez siebie wiersze od tekstów piosenek, które wydaje osobno; słyszałem, jak mówiła kiedyś o tym expressis verbis. Nie jest zresztą w tym ani pierwsza, ani jedyna. I łatwo wskazać źródło rezerwy wobec pisania tekstów piosenek wśród wybitnych poetów. Julian Przyboś, ten belfer awangardy, który mówił o sobie: „w życiu nie napisałem paseistycznego wiersza”, w imię swojej dewizy głęboko pogardzał „tekściarzem” Gałczyńskim. Zresztą teksty przedwojennych piosenek bywały rzeczywiście grafomańskie, a z upływem czasu ta ich cecha stawała się coraz wyrazistsza. Ale, ale… Wśród tekstów piosenek Tuwima, Hemara, a nawet Własta można znaleźć poetyckie perełki. A w czasach nam bliższych, ileż poezji mieści się w piosenkach Jeremiego Przybory z Kabaretu Starszych Panów: „Bez ciebie jestem tak smutny jak kondukt w deszczu pod wiatr…” – jaka to znakomita gradacja, jak świetnie służy subtelnej ironii.

I dziś nie brak wśród piosenek tekstów złych, ale są też wspaniałe utwory liryczne. Działa to zresztą w obie strony: do wielu pięknych wierszy wybitni kompozytorzy piosenek (Zygmunt Konieczny, Jan Kanty Pawluśkiewicz) napisali muzykę, a początek tego typu piosenki literackiej należy lokować w kulturze studenckiej, która rozwinęła się po 1956 r.

Dziesięć lat później (1966) powstał zespół Wawele, do którego w 1972 r. dołączył jako kompozytor i wokalista Jan Wojdak. Z zespołem współpracowała także Ewa Lipska, która jakiś czas była nawet oficjalnie jego „kierownikiem literackim”, bo ktoś wpadł na pomysł, że zespół muzyczny, śpiewający piosenki, powinien mieć takiego literackiego doradcę. W 1978 r. powstały dwa wielkie szlagiery Jana Wojdaka: do słów Elżbiety Zechenter-Spławińskiej Nie szkoda róż (piosenka zajęła pierwsze miejsce w konkursie Lata z radiem) i do słów Ewy Lipskiej Biały latawiec, prawdziwy evergreen, do dziś często grywany na weselach.

Szlagier, evergreen – to słowa ze świata piosenki. Jak się to ma do „prawdziwej poezji”? Czy Ewa Lipska słusznie oddziela te teksty poetyckie od swoich tomików wierszy?

Chciałbym pokazać, że Biały latawiec nawiązuje do bardzo starej tradycji poetyckiej, sięgającej XII w., kiedy to w Prowansji „wymyślono miłość”, czyli stworzono pewien wzorzec poezji miłosnej, który na trwałe zadomowił się w kulturze literackiej Europy.

Alba jako gatunek liryki świeckiej ukształtowała się ostatecznie pod koniec XII w., ale jej tradycja, ludowa i religijna (czy raczej – kościelna, liturgiczna), sięga wieku X.

Z tradycji prowansalskiej zachowało się szesnaście alb, w tym jedenaście świeckich. Źródła podają, że alba rozprzestrzeniła się we Francji i w Niemczech, ale ani Wikipedia, ani Słownik rodzajów i gatunków literackich pod red. Grzegorza Gazdy i Słowinii Tynieckiej-Makowskiej (Universitas, Kraków 2006) nie wzmiankują poezji staroczeskiej, w której w drugiej połowie XIV w. oraz na początku XV w. alba była gatunkiem znanym i rozpowszechnionym, o czym dobitnie świadczy fakt, że zachowały się trzy alby w całości oraz pięć we fragmentach (czyli w sumie aż osiem, poświadczonych tekstowo), ale nade wszystko to, że istnieje antyhusycka pieśń Viklefice, która jest – parodią alby! Parodia bowiem zakłada rozpoznawalność utworu czy gatunku parodiowanego. Jeśli antyhusycka satyra sięgnęła po parodię alby, jest to niezbitym dowodem na to, że alba jako gatunek poezji miłosnej była w poezji staroczeskiej zadomowiona i popularna, i to zarówno w wersji świeckiej liryki miłosnej, z odniesieniem do tradycji ludowej, jak i śpiewu kościelnego, w liturgii godzin, w czasie jutrzni.

W poezji staropolskiej alba nie była znana; jako odwołania do alby podaje się dopiero wiersze romantyków (Mickiewicza). Edward Balcerzan, opisując albę jako podziękowanie za miłość, przeciwstawia ją serenadzie jako prośbie o miłość.

Pomysł Edwarda Balcerzana stał się dla mnie potwierdzeniem mojej ­wcześniejszej intuicji, że Biały latawiec Ewy Lipskiej jest współczesną albą. Kilka lat wcześniej, nie znając jeszcze tekstu Balcerzana, wpadłem na pomysł, żeby napisać jakby „negatyw” wiersza Ewy Lipskiej, który wydobędzie, uwypukli cechy „pozytywu” – alby. Formalnie można to traktować jako pastisz (mój tekst posługuje się bowiem środkami typowymi dla pastiszu), ale w moim autorskim zamierzeniu była to próba poetyckiej interpretacji utworu poprzez inny utwór poetycki. Robili to zresztą także bliscy mi koledzy, Edward Balcerzan właśnie i Stanisław Barańczak, umiał to robić mój przyjaciel Stanisław Balbus – wszyscy na B, więc znajdzie się w tym gronie miejsce i dla Jacka Balucha. Z Edkiem mniej, ale z oboma Staszkami bawiliśmy się często w ten sposób, najczęściej na jakichś spotkaniach konferencyjnych polonistów.

„Negatyw i pozytyw” są tu dobrze widoczne: biały latawiec – noc jak atrament, biała sukienka – kłęby (a więc ciemne) obłoków, sen nie minął – było, minęło, białym latawcem – cienistą strugą, dmuchawce na wietrze i chmura, w którą uderza alarm (ukryty oksymoron, bo jakże tu w chmurę uderzyć) – gong księżyca (głośny!), nie usłyszą – nie zobaczą, biały latawiec – chmur kotary (ciemne), biel chmur – ciemna topiel…

Klasyczna prowansalska alba, w jej definitywnym kształcie, jest pożegnaniem kochanków o świcie, po wspólnie spędzonej nocy. Składa się ona z zestawu stałych motywów, występujących w ustalonej kolejności, i z konwencjonalnych eufemizmów wyrażających erotyczne treści. Jest albo monologiem kobiety, albo dialogiem kochanków.

 

Ewa Lipska

Biały latawiec

Białym latawcem dzień wypłynął
Nad wzgórzami biała sukienka
Sen się skończył ale nie minął
Stoi w oknie stoi panienka.

Popłyniemy białym latawcem
On przyrzeka ona mu wierzy
Wiatr na wzgórzach zbiera dmuchawce
Ktoś na alarm w chmurę uderzył.

Płyną, płyną, płyną nad ciszą
Pewnie siebie już nie usłyszą
On ją woła ona nie słyszy
Sen bezsenny sen ją kołysze
On latawcem białym na niebie
Ona płynie dokoła siebie
Płoną chmury w pijanej bieli
Rozpłynęli się rozpłynęli.

Jacek Baluch

Atramentowy nokturn

Noc się rozlała jak atrament,
Nad wzgórzami kłęby obłoków.
Było, minęło, skąd ten zamęt?
Cień się z cieniem ściga o zmroku.

Popłyniemy cienistą strugą,
Ona milczy, on chce jej wierzyć;
Żyli razem szczęśliwie, długo…
W gong księżyca alarm uderzył!

Góry mokną, doliny płaczą,
Pewnie siebie już nie zobaczą,
On spogląda ciągle w jej stronę,
Ona mruży oczy zamglone.
On się chowa za chmur kotary,
Ona płynie przez mgieł opary.
W chmur kłębiastych ciemnej topieli
Rozpłynęli się, rozpłynęli…

Kochankowie spotykają się „w ciszy”, „na zielonej trawie”, czas upływa im na „rozmowie”, zwracają się do siebie „braciszku”, ich miłość jest przedstawiana jako „służba” – obudzenie rankiem przez ptaki (motyw ludowy) albo przez hejnał straży, przed rozstaniem zapewniają się o wierności, dochowaniu tajemnicy, ostrzegają przed rywalami i potwarcami…

W staroczeskiej parodii alby Viklefica, czyli zwolenniczka nauk angielskiego reformatora Johna Wycliffe’a (1320–1384) i czeskiego Jana Husa (1370?–1415), zaprasza do siebie młodzieńca, żeby go „prawd wiary nauczać”, apeluje, żeby przyszedł do niej „cicho” – odnajdujemy tu te same sytuacje i zwroty co w albie. Parodia nawiązuje do kanonicznych cech gatunku jako liryki świeckiej, ale także do wcześniejszej wersji alby religijnej, związanej z liturgią jutrzni: Viklefica zatrzymuje kochanka, który chce ją opuścić o świcie, napominając go, że – muszą jeszcze wspólnie odśpiewać jutrznię! W sposób oczywisty domaga się od młodzieńca, żeby się jeszcze raz pokochali.

Dla alby Czesi, a konkretnie Václav Hanka (1791–1861), w literaturze europejskiej znany przede wszystkim jako twórca słynnych czeskich falsyfikatów, Rękopisu królowodworskiegoRękopisu zielonogórskiego, rzekomych zabytków poezji staroczeskiej, stworzył nazwę, będącą neologizmem – svítáníčko, od słowa svit – świt.

Nie wiem, czy w innych literaturach europejskich, poza czeską, istnieje tak wyrafinowana gra z tradycją gatunkową prowansalskiej alby. Istnienie i popularność alby w poezji staroczeskiej drugiej połowy XIV w. i początku XV w. świadczy o tym, jak mocno już w tym okresie czeska literatura była związana z kulturą literacką Europy.

Warto przytoczyć w oryginale i przekładzie zachowaną w całości staroczeską albę – vítáníčko:

 

Přečekaje všě zlé stráže
puojduť k milé hrdlo váže.
Svuoj kuoň pustím po dúbravě,
Sám s ní sedu rozmlúvaje.

Již ptáčkové vzhuoru vstali,
vzhuoru vstavše zazpívali,
zazpievavše pryč letěli,
mně smutného zde nechali.

Tiem zpieváním, tiem voláním
ubudichu krásnú paní.
Když se j’ ze snu probudila,
ke mně mile promluvila.

a řkúc: „Brachku, čas je vstáti,
skuoroť bude již svítati.
Den sě blíží, ten já znaji,
všě zlé strážě vzhuoru vstávají”.

„Rozlúčenie mezi náma,
klevetníčkóm radost dána!
Protož, milá, budvaž věrna,1https://digilib.phil.muni.cz/bitstream/handle/11222.digilib/128487/SpisyFF_417-2013-1_15.pdf?sequence=1
žádný zlý sok mezi náma!”

Kiedy posną wszystkie straże,
do mej miłej iść się ważę.
Konia puszczę po dąbrowie,
w cichej siądę z nią rozmowie.

Już ptaki się przebudziły,
przebudzone zanuciły,
rozśpiewane odleciały,
a mnie w smutku zostawiły.

To śpiewanie, to wołanie
obudziło piękną panią.
Gdy ze snu się przebudziła,
słodko do mnie przemówiła.

Mówiąc: Dość, braciszku, spania,
niedaleko do świtania.
Dzień już blisko, straże wstają,
koniec nocy oznajmiają.

Gdy rozstanie nas rozdzieli,
zły potwarca się weseli!
Bądźmy sobie, miła, wierni,
żaden rywal nas nie dzieli.

Mój przekład staroczeskiej alby ukazał się w tomie Drzewo się liściem odziewa, Staroczeska poezja miłosna, wydanym w 1981 r. przez krakowskie Wydawnictwo Literackie.

Alba, definitywnie utrwalona w tradycji jako gatunek liryki świeckiej, miała także swą wcześniejszą, wspomnianą już wyżej postać religijną, związaną z liturgią jutrzni. W literaturze staropolskiej alba nie zaistniała, choć jedna pieśń kościelna, powszechnie w Polsce znana, jest ewidentnie pogłosem prowansalskiej alby: Kiedy ranne wstają zorze… Współczesną albą ­polską jest też niezwykle popularna, grana często na weselach piosenka, skomponowana i wykonywana przez Jana Wojdaka do słów Ewy Lipskiej – Biały latawiec; jej początek nawiązuje do motywów utrwalonych w tradycji europejskiej poezji miłosnej, których źródłem jest prowansalska alba:

Białym latawcem dzień wypłynął
Nad lasami biała sukienka
Sen się skończył ale nie minął
Stoi w oknie stoi panienka…

Sytuacja liryczna jest tu identyczna jak w albie: bladym świtem, po wspólnie spędzonej nocy z kochankiem, kobieta wspomina „sen miłości”, który się „skończył, ale nie minął”. Poetka nie nawiązuje bezpośrednio do alby, być może nawet nie ma świadomości istnienia alby jako gatunku poezji lirycznej, ale korzysta z tego, co chciałbym nazwać „rozproszoną tradycją”, czyli sposobem konstrukcji podmiotu lirycznego, motywami i zwrotami stylistycznymi, eufemizmami i innymi elementami prowansalskiej alby, które już bez rygorów gatunkowych alby istniały w poezji miłosnej niejako „pojedynczo”, niezależnie od tego, że ich genezę można wiązać z albą, czy też albę uznać za jedno z ich źródeł, bo występowały one z pewnością także w innych gatunkach liryki miłosnej.

Dla alby ludowej charakterystycznym motywem rodzącego się dnia jest świergot ptaków. Po ten motyw ludowej alby sięgnął Konstanty Ildefons Gałczyński w wierszu Dziecko się rodzi; opisuje w nim noc pod oknami kliniki, w której rodziła jego żona. Końcowe słowa brzmią:

Słońce wschodzi, głaszcze powietrze.
Dziecko się rodzi, szumi deszcz.
Kwiat otwiera oczy w ogrodzie.
Zorza wieże złotem okleja.
Ptak ptaka strofuje w gnieździe.
Gwiazda dzień dobry mówi gwieździe
Dziecko się rodzi.
Dziecko się rodzi.
Nasze dziecko się rodzi.
Nadzieja.

Ten wiersz Gałczyńskiego przemawiał do mnie zawsze, ponieważ i ja przeżyłem coś podobnego, czekając na korytarzu szpitalnym wraz z matką mojej żony na urodziny mojego pierwszego dziecka. Staliśmy przy oknach z widokiem na szpitalny ogród, którego przedłużeniem był uniwersytecki Ogród Botaniczny. I tym, co mnie uderzyło, kiedy zbliżał się brzask, był właśnie świergot ptaków, natarczywie się nasilający… I wraz z jutrzenką urodziła się moja córka Małgosia.

To była nasza alba; a w sensie gatunkowym trzeba zauważyć, że ta sytuacja liryczna alby wynika wprost z obserwacji natury.

Przedstawiony wyżej szeroki kontekst historycznoliteracki, który dane mi było poznać jako tłumaczowi poezji staroczeskiej, pozwolił mi przeczytać i zinterpretować Biały latawiec Ewy Lipskiej jako odwołanie do tradycji prowansalskiej. Elementy tej tradycji poezji miłosnej stały się – nazwijmy to tak – „w stanie rozproszonym” – zespołem możliwości, które wykorzystywali późniejsi poeci (aż po współczesność), nie mając świadomości ich genezy.

Tak jak przepięknym tekstem poetyckim Ewy Lipskiej jest piosenka Jana Wojdaka, tak w czasach współczesnych wyróżnia się czeska piosenka słuchanego też w Polsce Waldemara Matuški zaczynająca się od słów Bílé mám tě rád, zkouším křídou psát (w dosłownym przekładzie: Białe „kocham cię” próbuję pisać kredą), kończąca się jak zaśpiew prowansalskiej alby: Lásko má, lasko má – bílá… Moja miła, miłości moja – biała… Alba!

I w tym kontekście właśnie możemy odczytywać Biały latawiec Ewy Lipskiej.

Ewa Lipska debiutowała w 1966 r., czyli w czasie, kiedy intensywnie zajmowałem się poezją. Czytałem wtedy i później jej wiersze, w latach 80. byłem polskim konsultantem jury słoweńskiej, środkowoeuropejskiej nagrody literackiej Vilenica, która wyróżniła poezję Ewy Lipskiej „Kryształem Vilenicy” (była to obok grand prix jakby druga nagroda tego literackiego festiwalu). Pamiętam, jak czytała swoje utwory na pięknym kasztelu Štanjel.

Wierszem, który najlepiej pamiętam, jest jednak Biały latawiec, oczywiście dlatego, że jest śpiewany. Ale czyż liryka nie była pierwotnie pieśnią? Biały latawiec – niezależnie od tego, że w świecie piosenki jest evergreenem, superszlagierem – to w świecie liryki współczesna alba, gatunek o tysiącletniej tradycji.

Zacytujmy więc na koniec całość Białego latawca Ewy Lipskiej i mojej poetyckiej interpretacji, „odpowiedzi” na wiersz poetki:

 

Biały latawiec

Białym latawcem dzień wypłynął
Nad wzgórzami biała sukienka
Sen się skończył ale nie minął
Stoi w oknie stoi panienka.

Popłyniemy białym latawcem
On przyrzeka ona mu wierzy
Wiatr na wzgórzach zbiera dmuchawce
Ktoś na alarm w chmurę uderzył.

Płyną, płyną, płyną nad ciszą
Pewnie siebie już nie usłyszą
On ją woła ona nie słyszy
Sen bezsenny sen ją kołysze
On latawcem białym na niebie
Ona płynie dokoła siebie
Płoną chmury w pijanej bieli
Rozpłynęli się rozpłynęli.

Białym latawcem dzień wypłynął
Białe wino w jeziora szklance
Przyjechało ruchome kino
Świat się kręci w szalonym tańcu.

Popłyniemy białym latawcem
On przyrzeka ona mu wierzy
Będę twoim nadwornym krawcem
Centymetrem miłość wymierzę.

Płyną, płyną, płyną nad ciszą
Pewnie siebie już nie usłyszą
On ją woła ona nie słyszy
Sen bezsenny sen ją kołysze
On latawcem białym na niebie
Ona płynie dokoła siebie
Płoną chmury w pijanej bieli
Rozpłynęli się rozpłynęli.

Atramentowy nokturn

Noc się rozlała jak atrament,
Nad wzgórzami kłęby obłoków.
Było, minęło, skąd ten zamęt?
Cień się z cieniem ściga o zmroku.

Popłyniemy cienistą strugą,
Ona milczy, on chce jej wierzyć;
Żyli razem szczęśliwie, długo…
W gong księżyca alarm uderzył!

Góry mokną, doliny płaczą,
Pewnie siebie już nie zobaczą,
On spogląda ciągle w jej stronę,
Ona mruży oczy zamglone.
On się chowa za chmur kotary,
Ona płynie przez mgieł opary.
W chmur kłębiastych ciemnej topieli
Rozpłynęli się, rozpłynęli…

Noc się rozlała jak atrament,
czarnej kawy staw w filiżance,
w chmur popiele błyszczący diament,
spadła gwiazda ostatniej szansy…

Popłyniemy cienistą strugą
ona milczy on chce jej wierzyć
Nie daj czekać na siebie długo,
Wróć nim zegar północ odmierzy!

Góry mokną, doliny płaczą,
pewnie siebie już nie zobaczą,
On spogląda ciągle w jej stronę,
ona mruży oczy zamglone.
On się chowa za chmur kotary,
ona płynie przez mgieł opary.
W chmur kłębiastych ciemnej topieli
rozpłynęli się, rozpłynęli…

Kraków, 24 października 2017 Jacek Baluch

STRESZCZENIE

Jacek Baluch
Biały Latawiec. Alba Ewy Lipskiej

Artykuł opisuje znaną piosenkę Ewy Lipskiej, Biały latawiec, jako nawiązanie do tradycji XII-wiecznej poezji prowansalskiej i jednego z jej gatunków – alby: pożegnania kochanków o świcie po wspólnie spędzonej nocy.

SŁOWA KLUCZE

Biały latawiec – evergreen, piosenka, poezja, prowansalska alba

SUMMARY

Jacek Baluch
“Biały Latawiec”: Ewa Lipska’s Alba

The article is devoted to a well-known song by Ewa Lipska, entitled “Biały Latawiec”, which makes a reference to the 12th century Provençal poetry, and one of its’ genres – the alba, i.e. the parting of lovers at dawn after they spent the night together.

KEY WORDS

“Biały latawiec” – evergreen, song, poetry, Provençal alba