Anna Stafiej
Krakowska Książka Miesiąca – Grudzień 2018
Fascynująca opowieść
„Ja mu zadawałem pytania, a on na nie odpowiadał” – pisze Jerzy Illg i tak powstała arcyciekawa opowieść o Stanisławie Radwanie – człowieku wielu talentów, zainteresowań, umiejętności. Dyplom kompozytora otrzymał z rąk Krzysztofa Pendereckiego w krakowskiej PWSM. Jest autorem muzyki do blisko 300 spektakli teatralnych, około 200 telewizyjnych, filmów, tekstów piosenek. A to tylko wycinek jego bogatego życiorysu, który odkrywamy na kartach Zagram ci to kiedyś…
Stanisław Radwan był dyrektorem naczelnym i artystycznym Starego Teatru w okresie 1980–1990, w tym w najtrudniejszych latach stanu wojennego. Jego opowieść o tym czasie jest bardzo ciekawym świadectwem, z jakimi przeciwnościami, ingerencjami cenzury i różnymi utrudnieniami musiał się zmagać, ile trzeba było sprytu i różnych prawie kuglarskich sztuczek, by teatr mógł normalnie działać. A przecież nie tylko administrował teatrem, przede wszystkim był Artystą! Bez jego udziału, obecności na próbach generalnych wiele spektakli sprawiałoby wrażenie niepełnych, niedokończonych. Zgodnie zaświadczają to reżyserzy, z którymi współpracował, a jest to artystyczna crème de la crème, między innymi Andrzej Wajda, Jerzy Jarocki, Jerzy Grzegorzewski, Konrad Swinarski, Zygmunt Hübner, Krystian Lupa. Mówią o tym także aktorzy i wszyscy, którzy mieli zaszczyt z nim pracować, przyznają, że bardzo wiele mu zawdzięczają, mimo że…
I właśnie to „mimo że” jest „solą i pieprzem” każdego kontaktu ze Stanisławem Radwanem. Nikt nie potrafi tak jak on znikać, ukrywać się, spóźniać, nie dotrzymywać terminów! Ale gdy się zjawia… jego wdzięk, opowiedziana anegdota, rozbrajający uśmiech niwelują wszystkie wcześniej miotane gromy i pojawia się uczucie ulgi, że teraz, kiedy jest Staszek, to już wszystko będzie dobrze. Czasem jedno, dwa jego słowa ustawiały całą scenę, niwelowały napięcia. Gdyby nie ta jego niezwykła cecha, „nie dożyłby swoich lat. Reżyserzy już dawno rozszarpaliby go na strzępy…” – powiedział kiedyś Hübner. O reżyserach, z którymi współpracował, Radwan mówi nie tylko ciekawie, ale też z wielkim szacunkiem i nie przyznaje sobie znaczących zasług w tworzeniu dzieła teatralnego, jakim jest przedstawienie.
W tej opowieści znajdziemy nie tylko bardzo interesujące rozmowy o pracy z wybitnymi reżyserami, ale nawet możemy się poczuć, że jesteśmy dopuszczeni do pewnej tajemnicy procesu twórczego. W pewnym sensie opowiadający pozwala nam zajrzeć za kulisy teatralne czy na plan filmu Wesele w reżyserii Wajdy.
Oczywiste, że teatr i muzyka zajmują znaczną część tej rozmowy, ale dużo tu też refleksji literackich, bo trzeba wiedzieć, że Stanisław Radwan jest „pożeraczem” książek, które lubi czytać w języku oryginału. Zaskakujące mogą wydawać się niektóre skojarzenia literacko-muzyczne, na przykład Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk w połączeniu z muzyką Jimiego Hendrixa. Ogromna wrażliwość na dzieła sztuki przejawia się w oryginalnym odbiorze różnych artystów czy w bardzo szczególnym oglądzie zabytków w odwiedzanych krajach. Podróże zagraniczne, zwiedzanie obcych miast to jego pasja i barwna przygoda, której warto towarzyszyć.
Biografia byłaby niepełna, gdyby zabrakło w niej rodziny: matki, ojca oraz sióstr i braci, a także całej niezwykłej atmosfery domu rodzinnego w Makowie Podhalańskim, domu bardzo szczególnego, w którym na przykład bywali kardynał Adam Sapieha czy (wtedy jeszcze) ksiądz Karol Wojtyła. No i gdyby zabrakło w niej miejsca na „pięć minut” o miłościach swego życia, a jakże…
Jest to tak bogaty życiorys, że trudno nawet zasygnalizować wszystkie wątki, to trzeba przeczytać! Gwarantuję, że nikt nie będzie się nudził, a raczej żałował, że już skończył…
Miesięcznik społeczno-kulturalny „Kraków” 2018, nr 12, wersja poszerzona.