Marta Burghardt

Instytut Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II w Krakowie

Z pokolenia Polski niepodległej: Karol Wojtyła

Zdjęcie maturalne Karola Wojtyły z dedykacją dla Eugeniusza Mroza: „Kochanemu Koledze (albo byłemu Sąsiadowi)”, fot. z archiwum E. Mroza

Zdjęcie maturalne Karola Wojtyły z dedykacją dla Eugeniusza Mroza: „Kochanemu Koledze (albo byłemu Sąsiadowi)”, fot. z archiwum E. Mroza

Obchodzone w tym roku 100-lecie wojny polsko-bolszewickiej i cudu nad Wisłą, 40-lecie powstania „Solidarności” oraz 60-lecie „rewolucji” w Nowej Hucie to wydarzenia splatające się w zdumiewający sposób z życiem i działalnością Karola Wojtyły, późniejszego papieża, którego 100. rocznicę urodzin Sejm Rzeczypospolitej Polski uczcił, ustanawiając rok 2020 rokiem Jana Pawła II.

Eugeniusz Mróz, szkolny kolega Karola Wojtyły, na jubileusz stulecia urodzin, także swoich, opublikował wzruszającą książkę wspomnieniową. Jego Historia niezwykłej przyjaźni emanuje ciepłem i serdecznością, wdzięcznością bohaterom, którym Polska zawdzięcza niepodległość, wybrzmiewa echem szczerego patriotyzmu i wołaniem do kolejnych pokoleń o pamięć i szacunek, zwłaszcza dla poległych.

Jan Paweł II wielokrotnie przypominał, że przyszedł na świat w czasie wojny polsko-bolszewickiej i zawsze wyrażał wdzięczność tym, który podjęli bohaterską walkę i niejednokrotnie oddali w niej swe życie. Słowa papieża pieczołowicie pielęgnowane w pamięci Eugeniusza Mroza dziś nabierają jeszcze głębszego znaczenia i mogą przyprawiać o wzruszenie:

Spotykamy się raz jeszcze po upływie 56 lat od matury. Dziękuję Wam za to kolejne spotkanie w kaplicy Castel Gandolfo. Ma ona szczególną wymowę dla Polaków. Została urządzona przez Piusa XI, który za czasów cudu nad Wisłą był nuncjuszem Stolicy Apostolskiej w Warszawie i bardzo pokochał Polskę. O tym mówi wystrój tej kaplicy. Na jednej ścianie znajduje się obraz przedstawiający obronę Warszawy. Młody kapłan, ks. Skorupka, z krzyżem w ręku przewodzi zastępowi obrońców i zachęca do walki z nieprzyjacielem. Było to w 1920 roku pod Warszawą. Jest to także rok naszego urodzenia, rok w którym rozpoczęło się nasze życie. Od tego pokolenia rozpoczęła się historia Polski niepodległej. W niej upływało nasze dzieciństwo i lata młodzieńcze1E. Mróz, Historia niezwykłej przyjaźni, Kraków 2020, s. 77..

Ten rocznik, pokolenie 1920, to ludzie, dla których okres wchodzenia w dorosłość przypadł na lata II wojny światowej. Znów warto odwołać się do wspomnień Eugeniusza Mroza, który uświadamia nam, że z kolegów maturzystów z 1938 roku połowa brała udział w wojnie obronnej 1939, co czwarty walczył w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie i co czwarty oddał życie za ojczyznę. Autor konstatuje: „Była to najwyższa danina krwi i życia, jaką ten nasz rocznik wadowickiego gimnazjum, maturalny rocznik 1938, poniósł w walkach o wolność Polski”2Tamże, s. 59..

W Castel Gandolfo w sierpniu 1998 roku. Stoją od lewej: Witold Karpiński, Eugeniusz Mróz, Jan Wolczko, Jerzy Kluger, Szczepan Mogielnicki, Teofil Bojeś, Stanisław Jura, Józef Kwiatek, fot. Tadeusz Królikiewicz

W Castel Gandolfo w sierpniu 1998 roku. Stoją od lewej: Witold Karpiński, Eugeniusz Mróz, Jan Wolczko, Jerzy Kluger, Szczepan Mogielnicki, Teofil Bojeś, Stanisław Jura, Józef Kwiatek, fot. Tadeusz Królikiewicz

Książka najdłużej żyjącego ucznia z klasy papieskiej (zmarł jako ostatni z grona czterdziestu dwóch osób w wielu 100 lat) pokazuje, że większość chłopców z jego klasy trafiła do tak zwanej podchorążówki na dywizyjne kursy podchorążych rezerwy: czy to piechoty do Krakowa, czy to kawalerii do Grudziądza, czy też lotnictwa do Dęblina, i wszystkich dwudziestu dwóch brało udział w kampanii wrześniowej. Pierwszy, najmłodszy z klasy Zbigniew Gałuszka, zginął już na początku września, drugi, Józef Wąsik, został rozstrzelany przez Niemców w przeddzień Bożego Narodzenia na stokach kopca Kościuszki za udział w ruchu oporu. Po klęsce wrześniowej kilku żołnierzy z klasy gimnazjalnej Wojtyły zostało internowanych na Węgrzech, stamtąd uciekali przez Jugosławię i Turcję do Bejrutu. Kilku trafiło do Brygady Strzelców Karpackich, walczyli u boku armii francuskiej do czasu jej kapitulacji. Dalsze ich losy wojenne prowadziły przez tereny Palestyny, Egiptu, Tobruku i Iraku. To armia gen. Andersa, to kampania włoska. Pięciu kolegów z klasy papieskiej walczyło pod Monte Cassino, szczególnym bohaterstwem odznaczył się podporucznik Tomasz Romański i to właśnie jego opisał Melchior Wańkowicz w swym reportażu rzece. Ale walczył tam i Zdzisław Bernaś, trzykrotnie ranny, wielokrotnie odznaczany, Jerzy Kluger – wyznawca religii mojżeszowej, Rudolf Kogler i Tadeusz Czupryński. Ten ostatni przeżył gehennę pod Monte Cassino, a życie oddał pod Scapezzano, 30 kilometrów od Ankony, spoczywa na cmentarzu wojennym w Loreto. Byli i lotnicy w służbie RAF-u: Stanisław Jura walczył w Dywizjonie 304 „Ziemi Śląskiej”, Antoni Galwin w Dywizjonie 318 – „Gdańskim”, Władysław Balon w Dywizjonie 316 – „Warszawskim”. Z klasy liczącej 42 uczniów 10 kolegów zginęło lub zostało zgładzonych w obozach koncentracyjnych, 10 walczyło w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, pozostali w krajowym ruchu oporu.

Karol Wojtyła nie chwycił za karabin, chociaż był w wieku poborowym, przyznano mu kategorię A i wywodził się z rodziny wojskowej o tradycjach patriotycznych, a i odwagi na pewno mu nie brakowało. W liście do Mieczysława Kotlarczyka pisał: „Mieczowy to ja nie jestem kawaler, jak to artysta, ale jej teatr budować i poezję, choćby za pół darmo, entuzjazmem i ekstazą, całą słowiańską duszą”3K. Wojtyła, Jan Paweł II, Dzieła literackie i teatralne, t. 1, Juvenilia (1938–1946), red. J. Popiel, Kraków 2019, s. 352.. Pracował ciężko fizycznie w kamieniołomie, a następnie w oczyszczalni wody w fabryce Solvay. Udzielał się w Teatrze Słowa u Mieczysława Kotlarczyka, w którym aktorzy sięgali po literaturę klasyczną, przepojoną polskim duchem narodowym, po dzieła Słowackiego, Mickiewicza, Norwida. To też była służba, też podejmowali ryzyko, ale raczej niewspółmierne do ryzyka podejmowanego przez jego szkolnych kolegów. Kiedy po latach spotkali się na jednym ze zjazdów koleżeńskich, bodajże na 25-lecie matury, arcybiskup Wojtyła powiedział: „Ta wojna nie tyle nas zniszczyła, ile zbudowała”. I przypominał: „Wielu z moich kolegów szkolnych to bohaterowie wojny ‘39 roku, wielu poległo na froncie, wielu przeszło przez wszystkie fronty”. Jemu Opatrzność oszczędziła zmagań wojennych, jako namiestnik Chrystusa na ziemi nie miał przeszłości żołnierza, nie walczył, a więc i nie zabijał, nawet jeśli to była wojna obronna. Potem jako papież będzie ogromnym orędownikiem pokoju, bo wojny doświadczył, będzie mówił również o wojnach sprawiedliwych, bo każdy ma prawo do obrony, a osoba nieobecnego żołnierza-ojca będzie się pojawiała w wielu jego utworach, na przykład w Promieniowaniu ojcostwa czy Przed sklepem jubilera.

Klasa maturalna, pierwszy po lewej stoi Karol Wojtyła, fot. z archiwum E. Mroza

Klasa maturalna, pierwszy po lewej stoi Karol Wojtyła, fot. z archiwum E. Mroza

Znów warto wrócić do książki Eugeniusza Mroza, aby przyjrzeć się z bliska losom absolwentów klasy papieskiej, na których przykładzie możemy prześledzić historię powojennej Polski. Na przykład opiewany przez Wańkowicza Tomasz Romański po zakończeniu wojny, w grudniu 1946 roku wrócił do kraju. Zamiast pochwał i wyróżnień spotkały go ze strony władz reżimu komunistycznego prześladowania i ciągła inwigilacja. Przez dłuższy okres nie mógł znaleźć pracy ani zdobyć mieszkania. Podobnie Stanisław Jura. Targany tęsknotą wrócił do kraju w listopadzie 1948 roku, miał duże problemy z bezpieką. Największe jednak prześladowania w komunistycznej Polsce dotknęły Witolda Karpińskiego, żołnierza września 1939, żołnierza Armii Krajowej okręgu wileńskiego, więźnia łagrów sowieckich, który aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa (UB) w 1951 roku, został skazany na karę śmierci i dopiero po długich latach ułaskawiony. O tym, jak traktują polskich bohaterów w PRL-u, chłopcy ­wiedzieli choćby z listów od rodzin, które dyskretnie informowały: „Jeśli możesz, to zostań tam, gdzie jesteś”. Na przykład po wojnie wyemigrowali do Kanady Antoni Galwin z Zatoru, który walczył jako pilot myśliwski w Dywizjonie 318, oraz Rudolf Kogler, żołnierz września 1939, internowany na Węgrzech, skąd uciekł przez Split w Chorwacji, Bejrut w Libanie, dotarł do Homs w Syrii do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Walczył na piaskach Afryki, pod Tobrukiem, Gazalą, potem w kampanii włoskiej pod Monte Cassino, Anconą, Monte Fortino. Trzykrotnie ranny, dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Po ukończeniu studiów w Szkocji osiadł w Toronto. Był doktorem ekonomii, urzędnikiem ministra gospodarki w stanie Ontario, udzielał się w stowarzyszeniach polonijnych i piastował wysokie funkcje w Zarządzie Głównym Polonii Kanadyjskiej. Do Polski Ludowej nie wrócił też Jerzy Kluger, bo nie miałby tu lekkiego życia ani jako weteran wojenny, ani jako Żyd. Osiadł we Włoszech, podobnie jak Zdzisław Bernaś.

W 10 lat po maturze w murach wadowickiego gimnazjum zasiedli w tych samych ławkach, bogatsi o doświadczenia dramatycznej, burzliwej dekady, zdziesiątkowani wojną i emigracją, niepewni jutra. Czasy były ciężkie, panoszył się komunizm. Z roku na rok najsilniejszy wśród nich zdawał się być Wojtyła, który piął się po stopniach kościelnej i naukowej hierarchii i z czasem to właśnie on skupiał wokół siebie szkolnych kolegów. Był punktem oparcia dla Karpińskiego, który żył z niewyobrażalnie ciężkim brzemieniem wyroku śmierci. Podnosił na duchu gnębionych przez bezpiekę, towarzyszył ich rodzinom w ważnych momentach ich życia, z czasem odprowadzał swych druhów na wieczny spoczynek.

A z jakimi problemami sam się borykał? Przyzwyczajeni do myślenia o Janie Pawle II tylko w kategoriach odnoszonych sukcesów, zwykle pomijamy tę kwestię. Warto przypomnieć, w jakich żył czasach. Bardzo dokładnie pisze na ten temat Marek Lasota w książce Donos na Wojtyłę. Karol Wojtyła w teczkach bezpieki. Komunistyczne służby pełniły w sferach wewnętrznych państwa dwa zasadnicze zadania: zwalczanie wszelkich form życia religijnego oraz przeciwdziałanie jakimkolwiek przejawom opozycji. Tym celom służyła cała struktura Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (1944–1954), Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego (1954–1956) oraz Służby Bezpieczeństwa (SB; 1956–1989). Aparat represji w Polsce działał według sowieckich wzorów i ­instrukcji, posługiwał się podobnymi metodami zdobywania informacji, kształtowania opinii publicznej oraz dezintegrowania rozpracowywanych obiektów i środowisk. W tym celu zbudowano gęstą sieć informatorów i tajnych współpracowników4Więcej w: M. Lasota, Donos na Wojtyłę. Karol Wojtyła w teczkach bezpieki, współpraca M. Zając, posłowie R. Terlecki, Kraków 2006..

Pierwszy dokument w materiałach bezpieki dotyczący Karola Wojtyły pochodzi z 1945 lub 1946 roku. Jego nazwisko widnieje w Wykazie osób przeznaczonych do realizacji przez III Sekcję5Sekcja III Urzędu Bezpieczeństwa rozpracowywała zbrojne organizacje niepodleg­łościowe, przede wszystkim Narodowe Siły Zbrojne, Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”, Narodową Organizację Wojskową i inne.. Dokument ów zawiera następujące dane: „Karol Wojtyła zam. ul. Podzamcze 8, syn Karola i Emilii, ur. 18.05.1920, z zawodu kleryk, słuchacz Teologii w Krakowie”6M. Lasota, dz. cyt., s. 9.. Prawdopodobnie zainteresowanie Wojtyłą było podyktowane jego przynależnością do Bratniej Pomocy, w której to organizacji od 9 kwietnia 1945 do 28 maja 1946 roku pełnił funkcję wiceprezesa. Był wówczas studentem czwartego, a później piątego roku Wydziału Teologicznego oraz młodszym asystentem w Katedrze Dogmatyki na tymże wydziale Uniwersytetu Jagiellońskiego, a jako działacz „Bratniaka” zajmował się rozdzielaniem ubogim odzieży i żywności, pochodzących głównie z darów nadsyłanych z Zachodu. Na wspomnianej liście figurują także Andrzej Deskur i Stanisław Starowieyski, wyznaczeni do pracy w „Bratniaku” również z ramienia Wydziału Teologicznego. Innym powodem, dla którego Wojtyła mógł się znaleźć na tej liście, byłby udział w obchodach Święta Trzeciego Maja w 1946 roku. Po mszy świętej w kościele Mariackim wiernych zaatakowali funkcjonariusze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz milicji. Padły strzały. Byli ranni. Zaaresztowano, jak podają różne źródła, od kilkuset do 1500 osób. Jeszcze innym powodem mogła być jego działalność w czasie II wojny światowej w narodowo-katolickiej Unii, która miała charakter konspiracyjnej organizacji kulturotwórczej, prowadzącej działalność artystyczną. Na tej liście ujęci byliby jednak również Juliusz Kydryński, Tadeusz Kwiatkowski czy Wojciech Żukrowski. Ich nazwiska wyjawił Tadeusz Kudliński podczas jednego z przesłuchań w 1948 roku. W związku z przynależnością do Unii wzmianka o Wojtyle w dokumentach bezpieki pojawiła się także 11 lat później – w sprawie o kryptonimie „Łącznik”, którą założono na Mieczysława Kotlarczyka jako osobę „o wrogiej przeszłości politycznej, zdolną w każdej chwili do podjęcia wrogiej działalności przeciwko PRL”.

Od lipca 1948 do marca 1949 roku ks. Karol Wojtyła był wikarym i katechetą w Niegowici. Uczył religii w pięciu szkołach podstawowych w wioskach na terenie parafii, organizował Żywy Różaniec, zachęcał do udziału w kółku teatralnym, organizował wycieczki. Prowadził też Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej, którego uczestnik Stanisław Wyporek relacjonował, że był wzywany na posterunek milicji w Bochni, gdzie był bity za przynależność do organizacji katolickiej. Ksiądz Wojtyła miał mu wówczas powiedzieć: „Nie płacz, to musi się kiedyś skończyć. Oni się kiedyś rozpadną. Długo nie może to trwać”7Tamże, s. 33..

W marcu 1949 roku ks. Wojtyła został przeniesiony do parafii pw. Świętego Floriana w Krakowie. Również tam dał się poznać jako świetny wikary: organizował kółko studiujących Świętego Tomasza, zespół śpiewu gregoriańskiego, pionierskie rekolekcje dla chorych z parafii, konferencje dla młodzieży akademickiej oraz – wówczas nowatorskie – kursy przedmałżeńskie. W tym okresie ­powstała grupa bardziej zaangażowanych, która później przyjęła nazwę „Środowiska”. Wykonując pracę duszpasterską, nie zaniedbywał jednak kariery naukowej. 1 stycznia 1950 roku został członkiem zwyczajnym Towarzystwa Teologicznego w Krakowie, ponadto publikował wiersze, między innymi Pieśń o blasku wody, pracował nad publikacjami książkowymi, w formie skryptu ukazały się Rozważanie o istocie człowiekaO poznawalności i poznaniu Boga.

W parafii pw. Świętego Floriana proboszczem był wówczas ks. prałat Tadeusz Kurowski, dobrze znany służbom. Prałat poprosił, aby ks. Wojtyła w jego zastępstwie prowadził „kółka ministrantów”, i właśnie tej działalności wychowawczej, prowadzonej poza kuratelą ludowego państwa, dotyczyło jedno z doniesień (z 17 listopada 1949 roku), w którym nie potrafiono stwierdzić, czy grupa została zarejestrowana, chociaż od 5 sierpnia 1949 roku obowiązywał dekret zmieniający zasady rejestracji nowych i już istniejących stowarzyszeń. Ich kierownictwo zobowiązane było przedkładać listę członków, która mogłaby stanowić gotowy materiał operacyjny dla bezpieki. Zauważono tylko, że „zebrania z referatami i zabawami towarzyskimi trwają do 2 godzin”, wikary „co pewien czas organizuje wspólny podwieczorek” i to już wystarczyło, aby ks. Wojtyłę ocenić jako „zaangażowanego duszpasterza młodzieży”. Aparat bezpieczeństwa postrzegał odradzające się po wojnie organizacje kościelne, zwłaszcza Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, za przejaw „poszerzania bazy Kościoła”, za szczególnie niebezpieczną uznano zaś wszelką „zorganizowaną działalność duszpasterską wśród młodzieży”8Tamże, s. 45..

Arcybiskup Baziak 1 września 1951 roku wyraził wolę, aby ks. Wojtyła skorzystał z urlopu naukowego, zrezygnował z niektórych obowiązków kapłańskich i polecił, aby zamieszkał w domu księży profesorów przy ul. Kanoniczej 19. Ks. dr Wojtyła skoncentrował się wówczas na rozprawie habilitacyjnej, nadal był jednak duszpasterzem akademickim, a ponadto został duszpasterzem służby zdrowia w Krakowie. Msze św. odprawiał głównie w kościele Mariackim, tam też był gorliwym spowiednikiem. Z każdym rokiem bardziej był zaangażowany w życie „Środowiska”, z którym spędzał wiele czasu na rozmowach, wędrówkach, wycieczkach rowerowych, narciarskich i spływach kajakowych. Na wszystkie wyjazdy ks. Wojtyła, zwany Wujkiem, wyjeżdżał w ubraniu cywilnym, aby nie przyciągać uwagi, ale zawsze zabierał sutannę i komplet ornatów, by odprawiać msze św.

W mieszkaniu przy ul. Kanoniczej miał dzieła Lenina. Kiedy jeden z gości (Stanisław Wyporek z Niegowici) zapytał o nie zdegustowany, ks. Wojtyła odpowiedział: „Jeśli nie chcesz się bać przeciwnika, to musisz go poznać, musisz wszystko wiedzieć o nim”9 Zob. Stanisław Wyporek o Karolu Wojtyle, YouTube, 21.10.2014, https://www.youtube.com/watch?reload=9&v=lbBsp1y7zq0 (dostęp: 2.02.2021).. W grudniu 1953 roku ks. dr Wojtyła przedstawił rozprawę i wykład habilitacyjny, pozytywnie przyjęte przez Radę Wydziału, i kontynuował pracę naukową na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego do 1954 roku, a po jego likwidacji przez władze komunistyczne prowadził wykłady w znajdujących się w Krakowie seminariach duchownych oraz realizował zlecenia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Od ­października 1954 roku wykładał tam historię doktryn etycznych i prowadził proseminarium, a w grudniu 1956 roku został pracownikiem etatowym i zastępcą profesora przy Katedrze Etyki. W roku akademickim 1957/58 tematem kursu monograficznego uczynił „Miłość i odpowiedzialność”. Tak energiczna osoba musiała budzić zainteresowanie służb, stąd bywał regularnie wzywany do Referatu ds. Wyznań. Jedno z takich spotkań odbyło się 13 stycznia 1956 roku, po czym została sporządzona notatka zawierająca informacje o aktywności zawodowej i duszpasterskiej kapłana, jego stosunku do ruchu społeczno-postępowych katolików. Notatkę zamykało zdanie: „Ślubowania na wierność PRL nie składał”10M. Lasota, dz. cyt., s. 55.. Tu należy wyjaśnić, że w lutym 1953 wszedł w życie dekret Rady Państwa o obsadzaniu stanowisk kościelnych za zgodą organów państwowych, w maju zaś episkopat wydał memoriał Non possumus, a już pod koniec tegoż roku komuniści aresztowaniami (między innymi uwięzieniem prymasa Stefana Wyszyńskiego) zastraszyli polski episkopat. Zwieńczeniem całej akcji było ślubowanie episkopatu na wierność PRL, podobne ślubowanie złożyła większość polskich duchownych, ale ks. Karol Wojtyła nie. Marek Lasota w swej książce precyzuje, że na celowniku władz komunistycznych znalazł się wówczas Kościół. Stosowano masowe represje wobec duchowieństwa, wytaczano procesy biskupom, w styczniu 1953 roku wszczęto także proces kurii krakowskiej, nękano rewizjami klasztory, przesiedlano zakonnice, na przykład do Polski centralnej, szantażowano i zastraszano aresztowanych księży, zakonników i zakonnice, aby zmusić ich do współpracy. Te działania nie przynosiły jednak spodziewanych efektów. Według raportów Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego z 1956 roku niespełna co dziesiątego duchownego z województwa krakowskiego uznano za przydatnego pod względem operacyjnym, pozostali byli na ogół zmuszani do podpisania oświadczenia o współpracy z organami bezpieczeństwa, odmawiali tej współpracy lub ograniczali się do przekazywania powszechnie znanych informacji11Por. tamże, s. 24–25..

Po objęciu funkcji I sekretarza KC PZPR przez Władysława Gomułkę (21 października 1956 roku) nastąpiła tak zwana odwilż gomułkowska związana z wewnątrzpartyjnymi i oddolnymi ruchami społecznymi, zmierzającymi do destalinizacji i demokratyzacji systemu komunistycznego. Jej efektem było między innymi uwolnienie z więzień i internowań części więźniów politycznych i duchowieństwa, w tym kard. Stefana Wyszyńskiego. W grudniu 1956 roku UB zastąpiła SB. Szantaż, przekupstwo i zastraszanie miały zostać zastąpione żmudnym przygotowaniem kandydata na agenta. Zmniejszono liczbę departamentów do trzech: wywiad, kontrwywiad i walka z działalnością antypaństwową w kraju. Zachowano jednostki operacyjne: Biuro „B” prowadziło obserwację osób, Biuro „T” zajmowało się podsłuchami, Biuro „W” kontrolowało korespondencję, Biuro „C” prowadziło ewidencję wrogów PRL12Tamże, s. 25–26.. W Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Krakowie utworzono specjalne referaty, które miały usprawnić działania zmierzające do osłabienia i likwidowania organizacji kościelnych. Pozorna odwilż w niespełna dwa lata przeszła do historii. Władysław Gomułka postanowił rozprawić się z Kościołem.

W owych trudnych czasach zaledwie 38-letni ks. Wojtyła otrzymał nominację biskupią. Uroczysta konsekracja odbyła się 28 września 1958 w katedrze na Wawelu. Arcybiskup Eugeniusz Baziak już 16 września zwołał kapitułę krakowską. Wśród dostojnego grona był obecny także tajny współpracownik SB posługujący się pseudonimem „Staniszewski”, który bardzo szczegółowo zdał relację z posiedzenia i starał się przywołać uzasadnienie metropolity dotyczące wyboru. Referował między innymi, że: „chciał mieć sufragana do harówki, a nie dla ozdoby tylko, że ks. Wojtyła jest wyszkolony w nowych kierunkach społecznych, zna dobrze komunizm i kwestię robotniczą, więc taki mu był potrzebny, zwłaszcza ze względu na Nową Hutę, gdzie trzeba dobrze zorganizować pracę duszpasterską i społeczną”13Tamże, s. 68–69.. Przy okazji sakry biskupiej ks. Wojtyły pojawia się także informacja o charakterze bardziej praktycznym: „Uchwalono składkę w kwocie 250 zł na zakupienie auta ks. Wojtyle z okazji jego konsekracji”14Tamże, s. 70.. Nowo mianowany biskup, nauczyciel akademicki, duszpasterz młodzieży siłą rzeczy interesował SB, zatem założono na niego sprawę i nadano jej kryptonim „Pedagog”. W sprawozdaniu pochodzącym z końca 1958 roku napisano między innymi, że „Figurant wziął się do pracy na odcinku duszpasterskim i ­seminarium krakowskiego. Poddał cały szereg projektów organizowania zjazdów, zebrań, konferencji”, że „bierze czynny udział w zebraniach dekanalnych, na których daje wytyczne do pracy duszpasterskiej przede wszystkim wśród młodzieży”. Zauważono, że „przeprowadza rozmowy z inteligencją katolicką miasta Krakowa, omawiając problemy życia religijnego wśród inteligencji oraz wypracowuje środki, jakimi można oddziaływać na tą część społeczeństwa”15Tamże, s. 72–73, 74–75.. Także w grudniu tego samego roku krakowska SB donosiła, że biskup Wojtyła uczestniczył w kilku kongregacjach dekanalnych, gdzie poruszał sprawę utworzenia funduszu dla wspierania akademików. Stwierdzono także jego duży udział w pracy nad inteligencją, czego dowodem miała być konferencja filozoficzna w Nowym Targu i comiesięczne konferencje organizowane w kościele oo. Dominikanów. Często w tychże sprawozdaniach można przeczytać notatki typu: „Bp Wojtyła prowadzi indywidualne rozmowy z naukowcami oraz wygłasza nauki na tematy filozoficzne dla prawników i lekarzy”16Tamże, s. 79–80.. Czy też że „Figurant dużo włożył pracy nad przygotowaniem misji w Krakowie”. Z doniesień można ponadto wnioskować, że był dobrym organizatorem, na przykład że „powołał on w dekanatach księży, którzy są odpowiedzialni za określone odcinki pracy przed kurią, a nie jak dotychczas przed dziekanem. Faktycznie całość pracy duszpasterskiej w diecezji prowadzi figurant, bo arcybiskup często choruje i przebywa poza diecezją”17Tamże, s. 90–91.. Energiczny biskup przysparzał wiele pracy agentom SB, którzy na obserwowanie, podsłuchiwanie i spisywanie sprawozdań poświęcali mnóstwo czasu. Wiele z zachowanych pism zawiera celne charakterystyki bp. Wojtyły, sporządzone zapewne przez osoby z jego bliskiego grona, którym z pewnością ufał:

Rzadkie połączenie intelektualisty z człowiekiem czynu, praktycznym i organizatorem. Inteligencja bardzo żywa, analityczno-syntetyczna, chwytająca istotne dane problemu – ustawiająca go w sposób jasny i dokładny, zwłaszcza w piśmie. Czasem słabiej, jeżeli chodzi o wysłowienie się (zależne to od zmęczenia, konieczności dostosowania się do audytorium itd.). (…) Choć jest organizatorem i człowiekiem praktycznym, sam jednak przyznaje, że czuje się lepiej w dziedzinie teorii niż w praktyce. Bardzo przystępny, usłużny, obowiązkowy. Nie ma wygórowanych ambicji, posiada trzeźwy sąd o sobie i swoich możliwościach. Jest mało prawdopodobne, by zagalopował się nieroztropnie. Jest zrównoważony, wie czego chce, ma bardzo silną wolę i ugruntowane przekonania. Nie będzie poddawał się wpływom, choć potrafi zasięgnąć rady. (…) Zdaje się, że zna się na ludziach. (…) Jest poważny, choć (…) potrafi mieć wyczucie humoru. Jest prawy, przypuszczalnie umie dostrzec swoje błędy i przyznać się do nich, choćby przed sobą. Jest spostrzegawczy, choć zapewne jest to wynikiem praktyki i kontaktów z ludźmi, bardziej może niż wrodzone. Nie jest wcale powierzchowny. Jest pobożny, o orientacji raczej rozumowej i „metafizycznej” niż uczuciowej18Tamże, s. 83–84..

Z jednej strony chciałoby się powiedzieć „błogosławiona wina”, bo agentura PRL pozostawiła wiele cennych świadectw, które w „normalnych” warunkach prawdopodobnie nie przetrwałby do dnia dzisiejszego, ale z drugiej strony można się wczuć w trudne położenie kogoś, kogo próbowano za wszelką cenę omotać i z każdej strony osaczyć. Zachował się między innymi „plan operacyjny” z 7 listopada 1961 roku, który precyzuje poszczególne zadania dla służb. O pracy biskupa w kurii mieli informować tajni współpracownicy: „Marecki”, „Rosa”, „Brodecki”, którym kazano ustalić, nad jakimi problemami pracował wówczas biskup Wojtyła, którzy z księży go wspierali, a kto z osób świeckich, jaki był wpływ biskupa Wojtyły na arcybiskupa Baziaka, jaki miał stosunek do biskupa Groblickiego i odwrotnie. Ponadto przez sieć tajnych współpracowników wywodzących się ze środowiska „Tygodnika Powszechnego” zbierano systematycznie informacje o kontaktach redaktorów „Tygodnika” z biskupem zarówno na terenie redakcji, jak i u niego w domu, spisywano zlecenia, jakie dawał w dyskusjach nad problemami rozwoju katolicyzmu w kraju. Próbowano zwerbować pracującą tam i bardzo oddaną oraz lojalną biskupowi Irenę Kinaszewską. Usiłowano ustalić, którzy studenci krakowskich uczelni kontaktują się z bp. Wojtyłą celem wyłonienia kandydata do rozpracowania z tego ­środowiska. Osoba, której biskup ufał i którą do siebie zapraszał, czyli tajny współpracownik „Marecki”, zobowiązał się uzyskać aktualne szkice rozmieszczenia wszystkich przedmiotów w pokojach prywatnych biskupa oraz wykonać ich zdjęcia. Systematycznie śledzono oficjalne wystąpienia „figuranta” zarówno na terenie Krakowa, jak i diecezji w związku z ważniejszymi uroczystościami kościelnymi. Oceniano jego wystąpienia z punktu widzenia interpretacji zachodzących przemian politycznych, gospodarczych i kulturalnych w kraju, pod kątem nastawienia, jakie przekazuje wiernym na przykład w sprawie katechizacji młodzieży czy realizowania programu „Wielkiej Nowenny”, doszukiwano się w nich akcentów wrogich władzy ludowej i ewentualnych aluzji. Prowadzono nieustanne obserwacje osób przychodzących do prywatnego mieszkania bp. Wojtyły, bez względu na porę dnia. Planowano przez Wydział Wyznań Rady Narodowej Miasta Krakowa i Wydział Spraw Lokalowych Dzielnicy Stare Miasto spowodować postawienie osoby „figuranta” w stan oskarżenia przed kolegium orzekającym za uniemożliwienie przeprowadzenia wizji lokalnej w swoim mieszkaniu prywatnym. Ponadto współpracowano z Wydziałem III w Lublinie i korzystano z jego możliwości agenturalnych na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w celu informowania o zachowaniu i działalności na tamtym terenie bp. Wojtyły. A ważne było wszystko: od programu zajęć przez tematykę wykładów, ewentualny udział w innych pracach tejże uczelni, gdzie się zatrzymywał w czasie przyjazdu do Lublina, środowisko profesorów, w jakim najczęściej (i najchętniej) przebywał, charakterystykę tego środowiska aż po kontakty prywatne, na przykład przyjęcia, dyskusje itp.”19 Tamże, s. 103–105..

Ta zapalczywość służb wobec krakowskiego hierarchy mogła być reakcją na zamieszki w Nowej Hucie, która w zamyśle władzy miała pozostać miastem bez Boga. Biskup Wojtyła niemal natychmiast po swojej konsekracji odprawił mszę świętą w Bieńczycach, do historii przeszły zwłaszcza pasterki odprawiane pod gołym niebem i na siarczystym mrozie, u stóp krzyża. Starał się o pozyskanie pozwolenia na budowę nowego kościoła, które władze wydawały i cofały. W lutym 1960 oskarżono komitet budowy kościoła o zagarnięcie gruntów, pieniądze ze składek skonfiskowano, a na miejscu przeznaczonym na świątynię miała stanąć szkoła. W odpowiedzi 22 kwietnia 1960 roku bp Wojtyła stwierdził, że krzyż stał się obiektem kultu, a jego usunięcie byłoby złamaniem prawa kanonicznego, na dodatek obrażającym uczucia wiernych. Na konferencjach w komitecie miejskim PZPR i w dzielnicowej radzie narodowej postanowiono krzyż usunąć. Rankiem 27 kwietnia 1960 roku ekipa robotników przy użyciu spychaczy próbowała zdemontować drewniany krzyż, co wywołało ogólne protesty przechodniów, w tym kobiet i dzieci, którzy zdołali przegonić robotników i wyprostować krzyż na nowo. Na miejsce zaczęły przybywać odziały milicji i Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO) oraz SB. Doszło do starć. Funkcjonariusze użyli pałek i gazu łzawiącego. Obrońcy krzyża odpowiedzieli kamieniami i kostkami brukowymi. Po południu walki objęły całą Nową Hutę. Z odsieczą napływały z innych miast Polski kolejne oddziały milicji i wojsk Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Po zmroku wyłączono prąd. W ciemnościach rozlegały się strzały. Demonstranci podpalili gmach dzielnicowej rady narodowej. Rosła liczba rannych. Około północy milicja i wojsko spacyfikowały Nową Hutę. Brakuje rzetelnych danych co do liczby osób poszkodowanych w wyniku starć. Aresztowano około 500 osób (w tym 50 nieletnich), z czego 87 dostało wyroki więzienia, a 119 ukarano grzywną. W następstwie wydarzeń wiele osób straciło pracę. Represje obejmowały nieraz nawet tych, którzy nie brali udziału w wydarzeniach, a tylko robili zdjęcia czy opatrywali rannych. Liczbę osób poszkodowanych wśród demonstrantów szacuje się na kilkaset. Wielu ludzi z obawy przed konsekwencjami nie zgłosiło się do szpitali. Informacje o zamieszkach zamieściły tylko niektóre gazety lokalne, określając ich uczestników jako grupy chuliganów lub fanatyków religijnych. Przemilczano informacje o jakichkolwiek ofiarach, a o tym, że były ofiary śmiertelne, świadczy choćby relacja, jaką ks. Adam Pawlita złożył Jerzemu Ridanowi:

Uczestniczyłem w dwóch pogrzebach – jak mi oświadczono – robotników z hoteli w Nowej Hucie. Trumny były osznurowane i zalakowane. W pochówku brało udział kilka osób ze strony rodziny. Zakazano mi z nimi rozmawiać. Wokół stali milicjanci, było ich trzech–czterech20P. Dmitrowicz, Walka o krzyż, https://www.polskieradio.pl/114/0/Artykul/176935,Walka-o-krzyz (dostęp: 20.10.2020)..

Aparat kontroli i represji państwa wobec Kościoła miał własną interpretację opisanego zdarzenia. W dokumencie Wydziału do spraw Wyznań z 29 kwietnia czytamy:

W rozruchach ponosi dużą winę Wojtyła, który ostatnio b. często odwiedzał Bieńczyce. W ostatnim okresie czasu ks. Satora systematycznie przebywał w Kurii u Kuczkowskiego. (…) W dniu 28 bm. bp. Wojtyła wysłał do Warszawy do Wyszyńskiego jednego księdza celem zreferowania wypadków w Nowej Hucie21M. Lasota, dz. cyt., s. 128..

W sprawie wydarzeń wokół krzyża bp Wojtyła dwukrotnie spotykał się z przewodniczącym Prezydium Rady Narodowej w Krakowie Zbigniewem Skolickim, który był równocześnie pełnomocnikiem do spraw Nowej Huty. Pierwsza rozmowa odbyła się 28 kwietnia, nazajutrz po gwałtownych rozruchach. Skolicki oskarżał proboszcza w Bieńczycach – księdza Satorę – o sprowokowanie zajść odczytaniem wiernym podczas niedzielnej mszy świętej 24 kwietnia komunikatu, w którym wyjaśniał aktualny stan spraw związanych z budową świątyni. Biskup Wojtyła ripostował, że ksiądz Satora miał prawo poinformować parafian o korespondencji z władzami. Szukający kompromisu biskup zgodził się skierować do mieszkańców Huty odezwę, aby zachowali spokój, a brzmiała ona następująco:

W czasie rozmowy przeprowadzonej dzisiaj [28 kwietnia] w Prezydium Rady Narodowej Miasta Krakowa otrzymaliśmy zapewnienie, że Krzyż wzniesiony w maju 1957 r. nie zostanie usunięty z miejsca, na którym stoi. (…) dlatego należy zachować spokój, który jest nieodzownym warunkiem wszelkiej twórczej pracy (…). Uczucia religijne każdego człowieka muszą zasługiwać na szacunek, ale niech daleki będzie od Was wszelki odruch zniszczenia czy prowokacji, który przynosi tak wiele szkód22Tamże, s. 131–132..

Tekst odezwy wyciekł do wiadomości służb bezpieczeństwa. Zapewnienie, że krzyż nie zostanie usunięty, wywołało wrogą reakcję władz. Biskup Wojtyła 29 kwietnia ponownie pisał do Sokolickiego:

Ponieważ w rozmowie była mowa o potrzebie uspokojenia, przeto raz jeszcze pragniemy powtórzyć, że warunkiem rzeczywistego uspokojenia umysłów w parafii Nowa Huta Bieńczyce jest jak najrychlejsze przystąpienie do realizacji przyobiecanej budowy kościoła. (…) Pozwalam sobie na piśmie przekazać te fragmenty naszej rozmowy z dnia 28 bm. jako pewnego rodzaju „pro memoria”, memoriał z prośbą, aby Pan Przewodniczący zechciał nie zapominać o tej sprawie i czuwać nad realizacją przyrzeczenia, które w świadomości wiernych parafii Nowa Huta Bieńczyce stanowi pewnego rodzaju sprawdzian zrozumienia ich potrzeb duchowych ze strony władz politycznych PRL. (…) Dodam na koniec to, o czym również była mowa w dniu 28 bm., że sprawa budowy kościoła w Nowej Hucie Bieńczycach ze względu na okoliczności, wśród których została zadecydowana, nabrała znaczenia ogólnopolskiego23Tamże, s. 132..

14 maja bp Wojtyła przesłał do władz centralnych PRL (między innymi do Gomułki, Cyrankiewicza, Kliszki, Sztachelskiego, Zawadzkiego oraz do wszystkich urzędujących wówczas ministrów) obszerny memoriał, w którym opisał wydarzenia, jakie rozegrały się w Nowej Hucie od listopada 1956 do kwietnia 1960 roku. Wojtyła konkludował:

Nie chodzi przecież koniecznie o zbudowanie kościoła na tym miejscu, które zostało wyznaczone w 1957 r. O innych możliwościach była już mowa wyżej. Nie można jednakże pozostawić tych ludzi, którym się uroczyście przyrzekło budowę kościoła i którzy tyle wysiłku włożyli w realizację tego przyrzeczenia, w poczuciu, że zarówno to przyrzeczenie, jak też ich wysiłek zostają całkowicie przekreślone. A takie właśnie poczucie zostało wywołane próbą usunięcia krzyża bez uprzedniego wskazania nowej lokalizacji kościoła. Wierni z parafii Nowa Huta Bieńczyce odczuli to jako dotkliwą krzywdę, sposób zaś usunięcia krzyża – jako obrazę ich uczuć religijnych24Tamże, s. 134..

Odpowiedź żadna oczywiście nie nadeszła, a na rozpoczęcie budowy Arki Pana trzeba było poczekać aż do 1967 roku. Ksiądz Mieczysław Satora, posługujący się pseudonimem „Marecki”, wcześniej „Kolejarz”, „Dyrektor”, „Tukan”, na żądanie Rady Narodowej Miasta Krakowa został odwołany z funkcji administratora w Nowej Hucie w październiku 1960 roku. Ponieważ jednak cieszył się dużym zaufaniem, otrzymał pracę w kurii. Biskup Wojtyła dał mu mieszkanie w budynku, w którym sam mieszkał – przy ulicy Kanoniczej 21. Na to funkcjonariusze zacierali ręce:

Fakt zwolnienia „Mareckiego” z funkcji administratora parafii dodatnio wpłynął na jego możliwości, gdyż wszedł on jeszcze głębiej w interesujące nas środowisko. (…) W dotychczasowej współpracy „Marecki” wykonał szereg trudnych zadań operacyjnych i realizował różnego rodzaju kombinacje operacyjne. Wykradał kilkakrotnie interesujące dokumenty z kurii i przekazywał nam przed ich rozesłaniem. Wykonywał zdjęcia fotograficzne pomieszczeń arcybpa Baziaka. Uzyskał odciski pieczęci kurialnych, m.in. okrągłej, która jest bardzo pieczołowicie przechowywana, relacjonował na bieżąco o ważniejszych poczynaniach kurii25Tamże, s. 130–131. Tenże „Marecki” współpracował z SB od 1947 r., niemal do końca swojego życia..

Kiedy po latach Jan Paweł II rozmawiał z Jasiem Gawrońskim na temat komunistów i ich metod, odwołał się do przykładu Nowej Huty:

Oni zawsze byli pragmatykami. Pragnę podać przykład konkretny: jak chodziło o zbudowanie kościoła w Nowej Hucie, toczyła się o to walka, tam doszło właściwie do rewolucji w 1960 roku. Po nastaniu Gomułki przyrzekli, że tutaj powstanie kościół, został tam umieszczony krzyż – a potem próbowali z tego się wyłgać. Kiedy wreszcie po tych rewolucjach, rozruchach w Nowej Hucie musieli znowu zacząć myśleć, że jednak ten kościół ma powstać i dadzą pozwolenie na budowę, to robili niesłychanie precyzyjne, szczegółowe badania społeczne, żeby dysponować na ten temat podstawą naukową, socjologiczną, wskazującą, iż rzeczywiście to jest wola większości, że tego chce większość społeczeństwa, że oni muszą ustąpić przed większością. Przypuszczam, że to nie była ich metoda od samego początku26J. Gawroński, Kolacja z papieżem i inne historie, Kraków 2017, s. 54..

15 czerwca 1962 roku zmarł abp Eugeniusz Baziak. Już następnego dnia krakowska kapituła obrała bp. Karola Wojtyłę wikariuszem kapitulnym, czyli zarządcą archidiecezji do czasu powołania nowego ordynariusza. Podsumowanie pracy SB w trzecim kwartale niemal w całości poświęcono omówieniu przedsięwzięć administrującego diecezją bp. Wojtyły. Z długiego dokumentu warto przywołać choćby to, że ów hierarcha w pierwszym rzędzie likwidował wakaty w poszczególnych parafiach archidiecezji, dokonał przeniesień 86 wikariuszy, przedstawił do zatwierdzenia 19 kandydatów na administratorów w parafiach, które nie były obsadzone, a także ogłosił liczne nominacje prałatów i kanoników27M. Lasota, dz. cyt., s. 92..

W tymże roku 1962 pojawił się kolejny kamień milowy w życiu biskupa Wojtyły – a był nim Sobór Watykański II. Biskup Wojtyła brał udział od pierwszej do ostatniej (czwartej) sesji, czyli do grudnia 1965 roku. Dał się poznać jako osoba znająca języki, dobry mówca, wytrawny współredaktor konstytucji soborowych, odegrał dużą rolę w ostatecznej redakcji konstytucji O obecności Kościoła w świecie współczesnym, a biskupi polscy, zwłaszcza w drugiej części prac soborowych, uznali go za swego oficjalnego reprezentanta. W czasie pobytu w Rzymie mieli możliwość swobodnego kontaktowania się i zastanawiania nad zbliżającym się jubileuszem Tysiąclecia Chrztu Polski. Wspólnie podjęli także decyzję o zaproszeniu biskupów ze świata. Wystosowali 56 listów do różnych Konferencji Episkopatów z zaproszeniem do udziału w obchodach. Jeden z listów, z listopada 1965 roku, został skierowany do biskupów niemieckich. Intencją polskich hierarchów było zrobienie pierwszego kroku w kierunku pojednania polsko-niemieckiego opartego na prawdzie oraz pokonania trudnych relacji z Niemcami, jakie panowały po II wojnie światowej. Orędzie kończyło się słowami „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. List wywołał głębokie reperkusje, wzbudzając zainteresowanie władz komunistycznych, które nie tylko dopatrywały się w nim wrogości w stosunku do ZSRR, ale również wkraczania biskupów w obszar prerogatyw rządu, skoro zajęli się polityką międzynarodową. Jednym z sygnatariuszy listu był Karol Wojtyła, więc przy tej okazji starano się osłabić rolę nowego arcybiskupa oraz próbowano skłócić środowisko kościelne. Z inicjatywy komunistów pracownicy (rzekomo) Krakowskich Zakładów Sodowych, czyli dawnego Solvayu, w którym w czasie wojny pracował młody Wojtyła, wystosowali otwarty list do metropolity krakowskiego sygnowany przez przedstawicieli załogi, który 22 grudnia 1965 roku opublikowała „Gazeta Krakowska”:

Pracownicy Zakładów Sodowych w Krakowie zostali wstrząśnięci do głębi treścią „Orędzia” biskupów polskich wystosowanego do biskupów niemieckich. (…) Biskupom polskim nikt nie udzielił mandatu do zajmowania stanowiska w sprawach oczywistych dla ogółu obywateli, a należących do kompetencji innych czynników. Powinno być bowiem wiadome także biskupom, że do wypowiadania się w imieniu narodu polskiego jedynie uprawniony jest Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. (…) Nie pytamy, czy Jego Ekscelencja zapomniał o Oświęcimiu, w którym między innymi ginęli tysiącami kapłani polscy z rąk oprawców niemieckich, czy Jego Ekscelencja zapomniał wysiedlone dzieci z Zamościa i koszmarne warunki tego wysiedlenia, jak również inne bestialskie sposoby biologicznego wyniszczenia. Tego zapomnieć nie można. (…) Znając Jego Ekscelencję jako pracownika naszego zakładu z okresu okupacji hitlerowskiej, musimy wyrazić głębokie rozczarowanie, jakie w nas wywołał Ksiądz Arcybiskup swym nieobywatelskim postępkiem28Tamże, s. 145–146..

W odpowiedzi na ów atak w Boże Narodzenie z ambon można było usłyszeć stanowisko abp. Wojtyły w tej kwestii, bo dobrze wiedział, kto spreparował list, tym bardziej że w jego kaplicy domowej, w tym samym dniu, we mszy św. uczestniczyli zaprzyjaźnieni robotnicy z Solvayu:

Czytając (…) słowa Waszego listu otwartego, stwierdziłem z bólem, że jest on nie tylko ciężkim publicznym oskarżeniem pod adresem mojej osoby, ale co więcej – pewnego rodzaju wyrokiem wydanym zaocznie. (…) Czytając z uwagą Wasz list, muszę stwierdzić, że nie moglibyście go napisać, gdybyście rzetelnie zapoznali się z treścią listu Biskupów polskich do Biskupów niemieckich oraz z odpowiedzią Biskupów niemieckich na ten list. (…) Odpowiadam na ten list przede wszystkim jako skrzywdzony człowiek. Skrzywdzony dlatego, że oskarżono go i zniesławiono publicznie, nie starając się rzetelnie poznać faktów ani istotnych motywów. (…) Muszę stwierdzić, że prawo do dobrego imienia posiadam nie tylko sam; posiadają prawo do mojego dobrego imienia ci wszyscy, których jestem Pasterzem jako Arcybiskup Krakowski. I nic innego mną nie kieruje, jak tylko wzgląd na prawdę oraz na dobre obyczaje naszego życia publicznego29Tamże, s. 146–148..

W końcu nadszedł Jubileusz Tysiąclecia Chrztu Polski, długo wyczekiwany i poprzedzony trwającą dziewięć lat Wielką Nowenną. Inicjatorem nowenny i obchodów Millennium był kard. Stefan Wyszyński, a cały plan zrodził się podczas jego więzienia w Komańczy. Planowano pielgrzymkę papieża Pawła VI na majowe uroczystości, ale skoro władze ją udaremniły, to Watykan mianował prymasa Wyszyńskiego legatem papieskim na te obchody. Centralne uroczystości Tysiąclecia Chrztu Polski, w czasie których dokonano aktu zawierzenia Matce Bożej i powierzenia narodu polskiego pod Jej opiekę, odbyły się na Jasnej Górze 3 maja 1966 roku, skąd kopia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej wyruszyła w peregrynację po całej Polsce. Program krakowskich obchodów natomiast skupiał się wokół postaci Świętego Stanisława biskupa i męczennika, a tu doszukiwano się politycznych interpretacji i analogii jakoby wzmagającej konflikt na linii państwo – Kościół. Na wszelkie sposoby władze starały się utrudniać przebieg jubileuszu, wprowadzając alternatywne atrakcyjne imprezy, ośmieszając i zastraszając uczestników, zawieszając komunikację, stosując wciąż nowe obostrzenia sanitarne i wymogi formalne bądź też wpływając na zmianę przebiegu uroczystości. Akcją, która miała sparaliżować przebieg obchodów, było aresztowanie przez Milicję Obywatelską peregrynującego po Polsce jasnogórskiego wizerunku Matki Bożej. Zaaresztowanie obrazu nie osłabiło ducha wiernych, lecz wzmogło frekwencję i doprowadziło tylko do tego, że zamiast wizerunku Matki Bożej Częstochowskiej pielgrzymowały same ramy obrazu.

Wyniesienie Karola Wojtyły do godności kardynała w 1967 roku, zaledwie w trzy lata od objęcia archidiecezji krakowskiej, było dla SB dużym zaskoczeniem. Z tym wyborem wiązali jednak nadzieje na skonfliktowanie dwóch kardynałów, a w konsekwencji osłabienie Kościoła w Polsce, a nawet na podział terytorialny – na Polskę północną i południową – podlegających odpowiednio kompetencji Wyszyńskiego i Wojtyły. Przewidywania się nie sprawdziły, a posługa kardynalska Karola Wojtyły była kontynuacją zapoczątkowanej przed laty linii działań. Nadal często bywał w terenie, odwiedzał parafie w swojej archidiecezji, ale i więcej podróżował po Polsce. Na Franciszkańskiej 3 coraz częściej odbywały się sympozja naukowe, na przykład konferencje z pogranicza fizyki i filozofii, sesje Kopernikowskie, ale i spotkania kolędowe. W kaplicy domowej gościły wszystkie zgromadzenia sióstr i braci zakonnych, rozmaite grupy zawodowe, redakcje „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku”, liczne organizacje, na przykład Klub Inteligencji Katolickiej, Poradnictwo Rodzinne czy po prostu „starzy przyjaciele”. Dbał o duszpasterstwa akademickie, duszpasterstwa nauczycieli i wychowawców, pielęgniarek i lekarzy, prawników, wspierał ruch oazowy. Równocześnie każdy krok, każdy wysłany lub otrzymany list czy każde wypowiedziane słowo kardynała stanowiły centrum zainteresowań dla SB, która niemal codziennie słała meldunki do wyższej instancji do stolicy. Szczegółowo relacjonowano nie tylko spotkania z gośćmi, zwłaszcza zagranicznymi, przede wszystkim z Watykanu, lecz także niewinny festiwal piosenki religijnej „Sacrosong”. Kardynał z Krakowa był z każdym rokiem bardziej zaangażowany w życie Kościoła Powszechnego; przynależał do Kongregacji ds. Duchowieństwa, Kongregacji Kościołów Wschodnich, był konsultantem w Komisji ds. Apostolstwa Świeckich, zatem coraz częściej jeździł do Rzymu, czy to na synody biskupów, ad limina apostolorum, na sympozja Papieskiej Komisji dla Dialogu z Niewierzącymi, sesje Kongregacji Kultu Bożego czy posiedzenia Papieskiej Rady do spraw Świeckich, a niemal każdy pobyt w Watykanie łączył się z audiencją u Ojca Świętego. Był też chętnie zapraszany do Niemiec, Francji, Kanady, Stanów Zjednoczonych i Australii. Wraz z rosnącą ogólną estymą dla kardynała, rosło zaniepokojenie władzy, która od agentów dostawała komunikaty przypominające, że Wojtyła:

[j]est uczonym, a przy tym zręcznym politykiem, ma ogromne osobiste powiązania w samym Watykanie, a także na całym świecie. Jego indywidualność wywiera wpływ na określone decyzje papieża, który zalicza Wojtyłę do osobistych przyjaciół, takich, którzy mają do niego wstęp zawsze w każdej chwili, bez protokołu dyplomatycznego. Wojtyła jest kardynałem z kraju „wpływów wschodniego mocarstwa”, zna wszystkie, tak oficjalnie, programowe deklaracje, jak i te pozakulisowe koterie i dlatego dla całej polityki Kościoła w świecie i na odcinku ZSRR–kraje demokracji ludowej, czyli bloku wschodniego, jest najbardziej miarodajnym opiniodawcą30Tamże, s. 254..

Gestem wyrażającym przychylność i uznanie papieża dla krakowskiego kardynała było przede wszystkim zaproszenie go do wygłoszenia rekolekcji dla rzymskich kurialistów i dla samego biskupa Rzymu w Wielkim Poście 1976 roku. I ten fakt komentowano, że papież „uznaje Wojtyłę jako jednego z niewielu najlepszych teologów wśród kardynałów, że zamierza wyeksponować jego osobę dla pokazania światu katolickiemu”31Tamże, s. 252..

Niepokorny kardynał wciąż upominał się o procesje Bożego Ciała, uświadamiał społeczeństwu jakie przysługują mu prawach, wytykał nadużycia. Po manifestacjach majowych w Krakowie w 1977 roku mówił, że Kościół jest ochroną dla ludzi walczących o swoje prawa. Do tych zamieszek doszło po zamordowaniu Stanisława Pyjasa, młodego działacza opozycyjnego, studenta filologii polskiej i filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Juwenalia, które miały się odbyć kilka dni później, przerodziły się w masowe demonstracje studentów i protest przeciwko władzy. Na zakończenie „Czarnego Marszu”, który przeszedł ulicami Krakowa 15 maja, pod Wawelem odczytano deklarację zawiązującą Studencki Komitet Solidarności, który był pierwszą tego typu organizacją w Europie Wschodniej. Kardynał Wojtyła poparł postawę młodzieży, którzy byli „zdolni myśleć o sprawach zasadniczych, takich jak: sprawiedliwość społeczna i pokój, jak prawa człowieka, prawa osoby ludzkiej, prawa Narodu”. A od ludzi mediów domagał się prawdy, apelując: „Prasa nie może fałszować obrazu społeczeństwa, jeżeli społeczeństwo ma ją poważnie traktować – nie może. Ma swoją odpowiedzialność wobec społeczeństwa, wobec Narodu, wobec człowieka, a nie tylko wobec jednej jedynej instytucji czy instancji”32T. Fiałkowski, Trzy daty, trzy dokumenty, tygodnik.com.pl/arch-turowicz/fialkowski.html (dostęp: 2.02.2021)..

Funkcjonariusze SB analizując sytuację w roku 1977, prognozowali, że „linia polityczna kard. K. Wojtyły nie ulegnie zmianie”, że „należy się liczyć z dalszą eskalacją żądań pod adresem władz m.in. w zakresie: przeciwstawiania się rzekomym ograniczeniom praw ludzi wierzących”, że arcybiskup będzie walczył o „dostęp Kościoła do środków masowego przekazu; budownictwa sakralnego i kościelnego i o nadanie statusu prawnego Papieskiemu Wydziałowi Teologicznemu w Krakowie”33M. Lasota, dz. cyt., s. 263–264.. Wszystkie te niepokoje miały się wkrótce potwierdzić. Zarzuty kierowane pod adresem kardynała dziś wybrzmiewają jak prawdziwa laudacja, a przewidywania wróżące świetlaną przyszłość nie dorównały rzeczywistości, jaką podyktowało samo życie.

16 października 1978 roku nadeszła z Watykanu wiadomość o wyborze kardynała Karola Wojtyły na papieża. Z Agencji Reutera otrzymał tę informację Stanisław Kania, jeden z sekretarzy KC PZPR, który o wyniku konklawe natychmiast poinformował Edward Gierka. W szeregach partii powtarzano tezę: „Lepszy Wojtyła jako papież tam, niż jako prymas tu”. Opuszczenie kraju nie uciszyło niepokoju służb specjalnych. Teraz redagowano tajne raporty na szczeblu ministerialnym w Warszawie, sporządzając oceny pontyfikatu Jana Pawła II. Po pierwszym roku oceniano, że z chwilą wyboru nowego papieża nastąpiło „zaostrzenie stosunków ekonomicznych i politycznych między Zachodem a krajami socjalistycznymi. Państwa kapitalistyczne wzmogły dywersyjne działania ideologiczne przeciwko krajom socjalistycznym i partiom komunistycznym”, a Stany Zjednoczone „chciały wykorzystać wybór papieża Jana Pawła II jako kartę w wojnie psychologicznej i działalności dywersyjnej przeciwko krajom socjalistycznym. Liczą, że to osłabi oddziaływanie ideologii socjalistycznej na społeczeństwa naszego obozu, w Trzecim Świecie i w krajach kapitalistycznych Zachodniej Europy”34Dokumenty Instytutu Pamięci Narodowej prezentowane na wystawie Instytutu Dialogu Międzykulturowego, zorganizowanej z okazji 40. rocznicy wyboru Jana Pawła II na Stolicę Apostolską, w 2019 r. na Plantach w Krakowie, oprac. B. Munk..

Kwestia przyjazdu papieża do Polski pojawiła się niemalże w chwili jego wyboru. W wyniku uzgodnień między rządem PRL a Watykanem ustalono termin pielgrzymki do Polski na 2–10 czerwca 1979. Przyjazd rodaka do kraju poprzedziły gruntowne przygotowania. Minister spraw wewnętrznych dokumentem z 15 marca 1979 roku powołał sztab do kierowania operacją o kryptonimie „Lato-79”, zobowiązując komendantów wojewódzkich MO, na których terenie przewidziany był pobyt papieża, do powołania analogicznych sztabów wojewódzkich, a kierownictwo sztabu nawiązało bezpośrednią współpracę z Prokuraturą Generalną, Ministerstwem Sprawiedliwości i Urzędem ds. Wyznań oraz z innymi resortami. Papieską wizytę poprzedziły oczywiście donosy tajnych współpracowników, których wraz ze zbliżającą się datą wizyty napływało z każdym dniem więcej. Podsłuchiwano zarówno zwykłych ludzi, jak i osoby wpływowe, wychwytywano listy prywatne oraz listy pasterskie biskupów do wiernych danych diecezji. Największe obawy budził jednak Studencki Komitet Solidarności, antykomunistyczny ruch opozycji demokratycznej. Za wszelką cenę starano się nie dopuścić do druku i kolportażu ulotek, do przygotowania transparentów i haseł. Instancje partyjne i władze uczelni zostały postawione w stan gotowości i zostały zobowiązane do przygotowania listy osób, które w razie potrzeby mogłyby rozładować ewentualne sytuacje konfliktowe. Na miesiąc przed papieską pielgrzymką był gotowy wielostronicowy plan działań operacyjno-profilaktycznych.

Służba Bezpieczeństwa miała swoich informatorów niemal wszędzie. Każdy ruch, każde przemieszczenie się papieża dokumentują osobne raporty, a te spływały z każdego wystąpienia papieża, opisywały szczegółowo reakcje i komentarze wiernych. A Jan Paweł II mówił o ojczyźnie, o wspólnocie i patriotyzmie, o prawie do życia w suwerennym państwie. Wierni zachwycali się zręcznością politycznej wypowiedzi głowy Kościoła katolickiego – niby bez aluzji, ale z licznymi podtekstami. Służby w trakcie samej wizyty uczyniły przedmiotem wnikliwych rozpracowań i analiz homilie Ojca Świętego. Wiele kontrowersji wzbudziła choćby ta w Oświęcimiu, ponieważ w podtekście mówiła o krytyce systemów przemocy, co mieli rzekomo wyłapać zagraniczni dziennikarze. Katolicy z kolei podziwiali papieża za grę niedomówień i umiejętną formę dyplomatycznych wypowiedzi, na przykład kiedy powiedział, „że o drugim systemie nie będzie się wypowiadał czy komentował”, to wszyscy wiedzieli, że chodziło o ówczesny system PRL. Ludzie nagrywali papieskie przemówienia, bo nie ufali mediom, spodziewali się, że włączy się cenzura, byli zdeterminowani, aby publikować w nielegalnych wydawnictwach pełne teksty wystąpień, i komentowali, że materiałów wystarczy na parę lat, ale trzeba pozyskać wprawnych komentatorów na najwyższym, „godnym mówcy poziomie”35Tamże.. Każdemu wystąpieniu Jana Pawła II towarzyszyły rzesze wiernych. Te spontaniczne zgromadzenia, nigdy wcześniej nieobserwowane na taką skalę, przebiegały zawsze w atmosferze pokojowej. Chociaż telewizja trzymała się zarządzenia, żeby nie pokazywać tłumów, to sami uczestnicy tych spotkań poczuli w sobie wielką siłę i po raz pierwszy od wielu lat nosili z dumą uniesioną głowę. Budziła się świadomość narodowa, nadchodził czas długo wyczekiwanych i nieuniknionych zmian. Do głosu dochodziła opozycja. Zanim Jan Paweł II wrócił do Watykanu, zdołał zasiać w narodzie ziarno wolności, a sam stał się duchowym przywódcą narodu.

W marcu 1980 roku, tuż przed wyborami do sejmu i rad narodowych, opozycja zorganizowała największą w swojej historii akcję rozrzucania ulotek. Hasła głosiły: „Wyborco, zostań w domu. Breżniew zagłosuje za ciebie”. W kraju pogłębiał się kryzys ekonomiczny. Czarę goryczy przelało lekceważenie potrzeb społeczeństwa, ciągłe podwyżki cen, puste półki w sklepach, handel towarami nienadającymi się do użytku, rosnąca korupcja… Od wiosny przez kraj zaczęła się przetaczać fala strajków w kolejnych zakładach pracy, wszędzie domagano się podwyżek płac. Za udział w protestach wyrzucano z pracy. Na bazie licznych komitetów strajkowych dla obrony praw pracowniczych powstawał Niezależny Samorządowy Związek Zawodowy „Solidarność”. Wybuchł Sierpień, który miał przynieść wolność nie tylko Polsce…

Sytuacja wymykała się spod kontroli reżimu komunistycznego. Mieli do czynienia z „niebezpiecznym” przeciwnikiem. Za jak groźnego rywala uważano biskupa Rzymu, skoro komunistyczne służby specjalne kilku państw stanęły za zamachem dokonanym 13 maja 1981 roku na placu Świętego Piotra w Rzymie?

Z pokolenia Polski niepodległej, Karol Wojtyła od najmłodszych lat nierozpieszczany był przez życie – tracił po kolei najbliższą rodzinę, wojna oswoiła go z ubóstwem i kruchością ludzkiej egzystencji. Żył w bardzo trudnych czasach, czasach podsłuchów i oskarżeń, dlatego nauczył się przebaczać nawet swoim prześladowcom. O komunistach nie mówił w kategoriach wroga, ale przeciwnika. Umiał być powściągliwy w wydawaniu osądów, kiedy oskarżano księży i biskupów, i nie był pochopny w odwoływaniu ze stanowisk ludzi Kościoła. Czas walki systemowej z religią wykształcił w nim świadomą, dojrzałą i głęboką wiarę, której strzegł i bronił we wszelkich przeciwnościach losu. Był prawy. Nie pociągały go żadne dobra doczesne. Nie miał słabych stron, nie był podatny ani na szantaż, ani na zastraszenie. Był niezłomny. Po wstąpieniu na Stolicę Piotrową sprawę Polski wyniósł na arenę międzynarodową. Odważnie mówił o sytuacji w krajach bloku wschodniego, co przepłacił krwawym zamachem na własne życie. Stał się też rzecznikiem narodu upokorzonego stanem wojennym i internowaniami. Nie dopuścił do przelewu braterskiej krwi. A wszystko właściwie wywalczył na kolanach, ufny miłosierdziu Bożemu, zawsze z poszanowaniem godności osoby ludzkiej i operując tylko językiem wartości, nigdy nienawiści.

STRESZCZENIE

Marta Burghart
Z pokolenia Polski niepodległej: Karol Wojtyła

Artykuł jest próbą ukazania losów Kolumbów na przykładzie Jana Pawła II. Opowiadania Eugeniusza Mroza, szkolnego kolegi Karola Wojtyły, ukazują jak dzieciństwo pierwszego pokolenia Polaków urodzonych w niepodległej ojczyźnie upłynęło pod znakiem ubóstwa lub niedostatku. Młodość przyszło im przeżywać w okresie II wojny światowej, a po niej również nastały bardzo trudne czasy, w których dominowały podsłuchy i oskarżenia oraz wszechobecny aparat tak zwanego bezpieczeństwa. To głównie ich pokolenie doświadczyło ograniczeń wolności słowa, wyznania religijnego czy swobodnego poruszania się.

Z kolei dokumenty IPN świadczą o zaangażowaniu setek osób nieustannie obserwujących, podsłuchujących i piszących raporty do instancji partyjnych o biskupie i kardynale Wojtyle, ale nie doszukały się w nim słabych stron. Krakowski metropolita do końca pozostał odporny na szantaż i zastraszania.

Po wstąpieniu na Stolicę Piotrową Jan Paweł II sprawę Polski wyniósł na arenę międzynarodową. Odważnie mówił o sytuacji w krajach bloku wschodniego, co przepłacił krwawym zamachem na swoje życie. Stał się też rzecznikiem narodu upokorzonego stanem wojennym i internowaniami. Nie dopuścił do przelewu braterskiej krwi. Jako duchowy przywódca poprowadził Polaków w kierunku wolności.

SŁOWA KLUCZE

Karol Wojtyła, Jan Paweł II, komunizm, II wojna światowa, PRL, historia współczesna

SUMMARY

Marta Burghart
From the Generation of the Independent Poland: Karol Wojtyła

The paper attempts to portray the fortunes of Columbuses using the example of John Paul II. Eugeniusz Mróz, Wojtyła’s schoolmate, described in his stories the childhood of the first generation of Poles born in the independent homeland as full of poverty and paucity. First, they spent their youth in the days of World War II and then they had to endure similarly hard times – filled with wiretaps, accusations and the omnipresence of the so-called “security” service. Hence, it was that generation which suffered the most restrictions of their liberties: liberty of speech, religion and movement.

In turn, the documents held in Polish Institute of National Remembrance show evidence of hundreds of people continuously engaged in surveilling, eavesdropping and reporting on Bishop, and then Cardinal, Wojtyła. Nonetheless, they did not find even the slightest weakness in him. Kraków’s metropolitan bishop stayed immune to browbeating and blackmail till the very end.

After his election to the Apostolic See, John Paul II brought the issue of Poland to the international arena. He spoke bravely about the situation in Eastern Bloc countries – and he had to pay for this with the vicious assassination of his life. He also became a spokesman for a nation humiliated with martial law and internments. He prevented bloodshed among his keens and as a spiritual leader, he led the Polish people to freedom.

KEY WORDS

Karol Wojtyła, John Paul II, communism, World War II, Polish People’s Republic, contemporary history

BIBLIOGRAFIA

  • W. Bereś W., Burnetko K., Nasza historia. 20latRP.pl 1989–2009, Warszawa 2009.
  • Dmitrowicz P., Walka o krzyż, https://www.polskieradio.pl/114/0/Artykul/176935,Walka-­o-krzyz.
  • Dokumenty Instytutu Pamięci Narodowej prezentowane na wystawie Instytutu Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II w Krakowie, zorganizowanej z okazji 40. rocznicy wyboru Jana Pawła II na Stolicę Apostolską, w 1919 roku na Plantach w Krakowie, oprac. B. Munk.
  • Gawroński J., Kolacja z papieżem i inne historie, Kraków 2017.
  • Kalendarium życia Karola Wojtyły, red. A. Boniecki, Kraków 2000.
  • Lasota M., Donos na Wojtyłę. Karol Wojtyła w teczkach bezpieki, współpraca M. Zając, posłowie R. Terlecki, Kraków 2006.
  • Mróz E., Historia niezwykłej przyjaźni, współpraca red. M. Burghardt, Kraków 2020.
  • Tacik J., Zamach, Kraków 2017.
  • Wojtyła K., Jan Paweł II, Dzieła literackie i teatralne, t. 1, Juvenilia (1938–1946), red. J. Popiel, Kraków 2019.