Anna Marchewka
Krakowska Książka Miesiąca – Wrzesień 2022
Wędrówka Franciszki
Sabina Jakubowska w swojej drugiej powieści (zadebiutowała Domem na Wschodniej wyróżnionym w konkursie „Promotorzy Debiutów”) spełnia największą, najpotężniejszą może z fantazji miłośniczek nie tylko popularnej literatury.
W monumentalnych Akuszerkach (siedemset stron, mapy, drzewa genealogiczne) zbudowała postacie kochających, oddanych, troskliwych mężów. Owszem, tytułowe żeńskie postacie są kluczowe, ale trudno zlekceważyć rolę ich towarzyszy. Ten imponujący fresk, fuzja powieści historycznej, obyczajowej, sagi i romansu przykuwa uwagę, zapowiada się na przebój, ale taki z ambicjami. Jakubowska stawia przed swoją powieścią i osobami ją czytającymi więcej niż przyjemnościowe zadania. Okazuje się, że forma popularna nie musi dyktować warunków, nie trzeba podporządkowywać się przyjętym wcześniej zasadom uznanym za jednoznacznie atrakcyjne i działającym na korzyść, czyli wzmacniającym popularność rozwiązań stereotypowych czy konserwatywnych. Nie trzeba starych form gatunkowych traktować jak nienaruszalne, można – a nawet trzeba – poddawać je pracy namysłu, poddawać je zmianie tak, by służyły nie reprodukcji stereotypów, ale ich demontażowi, by umożliwiały przesył danych, nie tylko rozrywkowych fabuł. Dydaktyczny wymiar literatury popularnej doceniany był i wykorzystywany jeszcze w dziewiętnastym wieku: dzięki temu nowe, ledwo co powstałe grupy czytelnicze miały otrzymywać wsparcie, wskazówki nie tylko literackie, ale i moralne. Z czasem okazało się, że górę wzięły inne funkcje: pocieszycielska czy zwyczajnie rozrywkowa, okazało się też, że literatura popularna raczej nie robi rewolucji, a utwierdza istniejący już porządek, również ten symboliczny. Jednak od czasu do czasu pojawiają się książki, które pokazują, że możliwe jest wywrotowe przechwycenie formy gatunkowej, co widać dobrze na przykładzie twórczości Andrzeja Sapkowskiego czy Anny Brzezińskiej. Podobne ambicje zdaje się mieć Sabina Jakubowska.
Śledząc losy Franciszki, bohaterki idealnej, mobilnej, zdolnej do wielu, często naprawdę niezwykłych przemian (elementy realizmu magicznego wprowadzane są tutaj z namysłem), poznajemy te części historii przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku, które do tej pory nie były uznawane za wystarczająco atrakcyjne. Dotyczy to zarówno przestrzeni, wydarzeń, jak i postaci – inaczej bowiem niż w typowej sadze czy powieści historycznej w centrum znajdują się już nie szlacheckie, ale te szlachetne. Franciszka po trosze jest sierotą, jej biologiczna matka, śliczna Rozalka, zmarła po porodzie i po „próbie wody”, społeczność wsi Jadowniki potraktowała ją jak nieczystą, jak czarownicę, a ojciec, Jan Michał Zdzieński, miejscowy szlachcic, raczej dzierżawca niż dziedzic, przez lata nie miał pojęcia o jej istnieniu. Tuż po urodzeniu niemowlę zaadoptowane zostało przez posądzoną o czary akuszerkę, Reginę Kondziołkówkę Perkę, co uratowało Franciszce życie. Jakubowska skonstruowała postać po trosze cudownego dziecka, umiejętności Franciszki (nie do końca wiadomo, gdzie i kiedy nauczyła się tak dobrze czytać i pisać, a gdy trafia do krakowskiej Szkoły Położnych, jest jedną z najlepszych uczennic), niezależność intelektualna, wysoki poziom inteligencji, również tej intelektualnej, oraz odwaga (nie tylko w scenach, w których zmusza uznanych lekarzy do mycia rąk przed badaniem ciężarnej) imponują, na tle trudnych warunków życia i pracy wydają się wręcz cechami superbohaterskimi. Jakubowska nie połączyła ich jednak z kłopotliwym, bo wynikającym z gwałtu (trudno inaczej mówić o relacji Rozalki ze Zdzieńskim) dziedzictwem szlacheckim, Franciszka swoją wyjątkowość zawdzięcza linii matczynej, a dokładniej: obu liniom matczynym, tej z krwi i tej z wychowania.
Osią Akuszerek jest nie tyle rodzina (naprawdę przydają się zamieszczone pod koniec tablice genealogiczne), co wspólnota. Przedstawiona została jako źródło wsparcia, ponieważ uwzględnia relacje uznawane za nietradycyjne, silna więź nie wynika tylko z biologii, ale wyboru czy innych powinowactw, przyjaźni, bliskości czy głębokiego rozumienia za nic mającego uprzedzenia dotyczące klasy, płci czy orientacji seksualnej. Można te zabiegi czytać na dwa sposoby: albo jako zabieg tendencyjnego uwspółcześniania, albo jako rodzaj herstorycznego odkrywania mniej znanego niż ten utrwalony obraz relacji międzyludzkich w przeszłości. Ciekawi ta druga możliwość, zwłaszcza że środowisko wiejskie opisywane przez Jakubowską bywało w literaturze popularnej zwykle słabo upodmiotowione, tutaj losy ludzi z Jadownik zyskują ciężar, gwałty dokonywane na nich w czasie wielkiej wojny znaczą może i więcej właśnie dlatego, że tak rzadko były wcześniej przedstawiane, już nie są tłem, są na pierwszym planie. Jakubowska pokazuje, co by było, gdyby pomyśleć przedstawiany w literaturze środka świat jako taki, w którym jednak możliwe jest przełamywanie ram narzucanych przez porządek patriarchatu. W końcu to jedno z zadań literatury, myśleć w opowieści tak, by odpowiedzieć na wezwania, na problemy, by nadać formę pragnieniom, a co za tym idzie, dodawać otuchy, że możliwe jest to, co uznawane było za niemożliwe.
Akuszerki powinny stać się przebojem (czas pokaże, czy tak będzie), osoby czytające o różnych temperamentach i apetytach znajdą tu coś dla siebie, powieść trzyma ciekawość na dobrze napiętej lince fabuły. Odpowiedź na pytanie „co dalej” nie dotyczy jednak tylko losów rozbudowanej rodziny/wspólnoty Franciszki, ale również kwestii społecznych, systemu wartości. Historia opowiadana jest tutaj nie przez akcje bojowe czy bitewne, ale porodowe. To może najbardziej wywrotowy wymiar Akuszerek: tak zmienić perspektywę, by pokazać, że to akuszerki (a wcześniej babki, wiedźmy) i położne odpowiedzialne były za przetrwanie świata. Krew przelewana podczas porodów do tej pory nie tylko ceniona była nisko, była prawie nieobecna w opowieściach o przeszłości. Boje toczone ze śmiercią, z „jej Łaskawością” w Akuszerkach zyskują znaczenie, dopominają się o ciąg dalszy, a by ten nastąpił, zadbają już następczynie tamtych bojownic.