Zdzisław Pietrzyk
Uniwersytet Jagielloński
Księgozbiór historyczny Kamedułów z krakowskich Bielan w ahistorycznym opracowaniu
Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i klasztor oo. Kamedułów na Bielanach, fot. ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa
Autor zaczął książkę od konstatacji, że kameduli zawsze obierali na swoje siedziby miejsca odludne, gdzie trudno było dotrzeć i przekroczyć mury klasztorne, ale natychmiast pisze: „Nawet w chwili obecnej, w XXI wieku, można zbliżyć się do życia w kamedulskiej pustelni”. Już na pierwszej stronie widać błąd logiczny spowodowany pośpiechem i brak odpowiedniej redakcji tekstu. Tematem książki jest księgozbiór kamedulski z klasztoru ze Srebrnej Góry na krakowskich Bielanach, który trafił do Biblioteki Jagiellońskiej. Autor miał w zamierzeniu przybliżyć czytelnikowi – spodziewającemu się narracji o krakowskich Bielanach – odludne położenie klasztoru kamedulskiego i opisał drogę do… Bieniszewa. Jest to miejscowość nieopodal Konina, gdzie funkcjonuje drugi w Polsce klasztor oo. Kamedułów. Z dawnych lat istnieje wiele opisów podkrakowskich Bielan i autor mógł z nich skorzystać, by przybliżyć współczesnemu czytelnikowi drogę do klasztoru na Srebrnej Górze, do którego, jak pisze, „cywilizacja zbliżyła się na wyciągnięcie ręki” – podczas transportów książek z kamedulskiej biblioteki drżeliśmy o zjazd aut ze Srebrnej Góry. Klasztor położony obecnie na przedmieściu Krakowa na Srebrnej Górze jest oazą spokoju, do której można się dostać drogą przez las, wspinając się pod górę.
Tytuł książki – Historyczny księgozbiór kamedułów eremitów z krakowskich Bielan. Spojrzenie na kulturę materialno-duchową polskich kamedułów – nie został odpowiednio uzasadniony przez autora, który zajął się tylko jego częścią, to znaczy starodrukami. Księgozbiór kamedułów z Bielan przechowywany w Bibliotece Jagiellońskiej jest w całości zbiorem historycznym, a składają się nań starodruki, rękopisy i książki z XIX i XX w. Tylko księgozbiór mający wymiar współczesny pozostał na Srebrnej Górze. Autor zatem pominął książki z XIX i XX w. oraz rękopisy. Bez poznania zawartości książek tak zwanych nowych i zasobu rękopiśmiennego trudno mówić o kompletności, a w omawianej pozycji brak odniesień do tych dwóch kategorii zbiorów. Rękopisy przekazane w depozyt stanowią nieodłączną i istotną część biblioteki kamedulskiej, a na podstawie niektórych z nich można wzbogacić wiedzę o zbiorze kamedulskim. Zbiór rękopisów kamedulskich w Bibliotece Jagiellońskiej oczekuje na opracowanie. Spis sporządzony przez Mindaugasa Paknysa jest zaledwie pierwszym, skromnym etapem tego zadania. Tytuł i zakres badań wynikający z tytułu książki Historyczny księgozbiór… tylko częściowo odpowiada próbie scharakteryzowania zawartości księgozbioru kamedulskiego w Bibliotece Jagiellońskiej. Podtytuł książki – Spojrzenie na kulturę materialno-duchową polskich kamedułów – jest tylko hasłem, ponieważ w pracy brak odniesień do kultury materialnej kamedułów. Zaprezentowane elementy pochodzą z „drugiej ręki”, czyli z prac Ludwika Zarewicza oraz Marzeny i Marka Florkowskich. Autor nie wykorzystał wspaniałego źródła, jakim są dwie księgi wydatków (1637–1717) i przychodów (1637–1732) klasztoru bielańskiego przechowywane wraz z innymi rękopisami przekazanymi w depozyt do Biblioteki Jagiellońskiej oraz rękopisu przechowywanego w Bibliotece Książąt Czartoryskich w Krakowie.
We wprowadzeniu można oczekiwać przedstawienia stanu badań nad dziejami kamedułów, w tym przede wszystkim w Polsce. Autor zasygnalizował literaturę dotyczącą badań nad kamedułami w Polsce, nie scharakteryzował jednak dotychczasowych badań nad tym niezwykle ciekawym zakonem. Podając liczbę pozycji w bibliografiach dotyczących bibliotek kościelnych w Polsce, autor nie scharakteryzował żadnej z tych prac, a nawet ich nie wymienił (s. 19), zatem dla czytelnika jest to kompletnie bezużyteczna informacja. Książka ma aspiracje do monografii naukowej na temat historycznego księgozbioru kamedułów bielańskich. We wprowadzeniu zabrakło jednak jakichkolwiek odniesień do bibliotek klasztornych w Polsce. Czytelnik nie ma możliwości porównania z innymi zbiorami klasztornymi w kraju. W literaturze przedmiotu istnieją nie tylko opracowania dotyczące księgozbiorów klasztornych, ale także opracowania metodologiczne dotyczące księgozbiorów klasztornych. Spod pióra Jolanty Gwioździk wyszła praca niezwykle pouczająca, swego rodzaju przewodnik metodologiczny, jak prowadzić badania nad księgozbiorami klasztornymi. Zabrakło w książce co najmniej kilku prac na temat kamedułów, które ukazały się w ostatnich latach w Polsce.
Ustęp dotyczący przeniesienia zbiorów bibliotecznych ze Srebrnej Góry do Biblioteki Jagiellońskiej jest przedstawiony nieściśle. Użycie określenia „dzięki dwudziestowiecznej kradzieży” (s. 23) uważam za nieszczęśliwe. Koncepcja przeniesienia do Biblioteki Jagiellońskiej, związana z zabezpieczeniem zbiorów i ich udostępnieniem, powstała w 2004 r. i była inicjatywą ówczesnego przeora klasztoru bielańskiego ojca Maksymiliana (Witolda) Kozłowskiego. Zwrócił się on do władz Uniwersytetu Jagiellońskiego, do ówczesnego rektora, profesora Franciszka Ziejki, który sprawę przekazał do realizacji dyrektorowi Biblioteki Jagiellońskiej. Po ustaleniu terminów odbyłem rozmowy z ojcem Maksymilianem. W jednym z pierwszych spotkań uczestniczyli panowie Cezary Stypułkowski (ówczesny prezes Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń) oraz Wiesław Walendziak. Rozważaliśmy różne koncepcje zabezpieczenia księgozbioru kamedulskiego, w tym przekazania w darze Bibliotece Jagiellońskiej po wcześniejszym wykupieniu go od klasztoru. Opcja ta była połączeniem koncepcji zabezpieczenia księgozbioru i pozyskania środków na przeprowadzenie remontu zespołu klasztornego – kościoła klasztornego, domków mnichów, będących wówczas w bardzo złym stanie technicznym, oraz zabudowań klasztornych. Starania ojca Maksymiliana o zabezpieczenie dziedzictwa kulturowego i materialnego szły w kierunku udostępnienia zbiorów dla badaczy, co w warunkach eremu było niezwykle utrudnione. W czasie rozmów z ojcem Maksymilianem, a następnie z jego następcą ojcem Markiem Szeligą (przeorem od 2006 r.), stałem na stanowisku, że każda opcja związana z zabezpieczeniem i udostępnianiem księgozbioru będzie popierana przez Bibliotekę Jagiellońską i udzielimy pomocy merytorycznej. Rozważana też była koncepcja remontu budynku dawnej wozowni i stajni klasztornej związana z włączeniem klasztoru do obiegu kulturowo-turystycznego w Krakowie, nad którą pracowałem wspólnie z ówczesnym wicedyrektorem Biblioteki Jagiellońskiej Ryszardem Juchniewiczem. Koncepcja ta jest jednak sprzeczna z regułą zakonu i wiązałaby się z zakłóceniem trybu życia kamedułów. Ponadto rozwiązanie to wymagałoby zatrudnienia przeszkolonego personelu, na co nie było stać klasztoru.
Biblioteka Jagiellońska była zdeterminowana, aby pomóc w zabezpieczeniu księgozbioru bielańskiego. Na początku 2005 r. ojciec Maksymilian przywiózł do Biblioteki Jagiellońskiej mocno zniszczony rękopiśmienny inwentarz zbiorów bielańskich w celu poddania go konserwacji. Inwentarz ten został odrestaurowany, oprawiony w Pracowni Konserwacji Biblioteki Jagiellońskiej i przekazany ojcu Maksymilianowi. Oprócz konserwacji katalogu wykonany został również skan katalogu. Włamanie do biblioteki bielańskiej, które nastąpiło po 20 lipca 2005 r., zostało odkryte 9 sierpnia tegoż roku. Skradziono wówczas ponad 200 pozycji oraz oryginał inwentarza biblioteki bielańskiej po renowacji w BJ. Na podstawie skanu z tego inwentarza pracownicy Biblioteki Jagiellońskiej przeprowadzili skontrum w bibliotece bielańskiej. Skontrum to, w które było zaangażowane kilkanaście osób z Biblioteki Jagiellońskiej, odbyło się pod kierunkiem dr. Andrzeja Obrębskiego (ówczesnego wicedyrektora BJ ds. zbiorów specjalnych i wydawnictw) we współpracy z klasztorem oraz prowadzącą dochodzenie policją. Doktor A. Obrębski z wielkim zaangażowaniem przeprowadził skontrum – często prywatnym autem dowożąc pracowników BJ na podkrakowskie Bielany.
Tymczasem trwały rozmowy ze sponsorami ewentualnego przeniesienia zbiorów bielańskich do BJ. Rozmowy na krótki czas uległy zawieszeniu w związku ze zmianą na stanowisku przeora na Bielanach. Ojciec Maksymilian Kozłowski spowodował, że szerokie gremium sponsorów zainteresowało się problemami klasztoru na Srebrnej Górze, a obecny przeor o. Marek Szeliga (absolwent Akademii Ekonomicznej w Krakowie), mający wielki talent organizacyjno-ekonomiczny, realizuje przy wsparciu zarówno instytucji państwowych, jak i prywatnych wizję wspaniałej Srebrnej Góry. Biblioteka bielańska jest jednym z elementów całego przedsięwzięcia związanego z renowacją klasztoru. Od początku tego przedsięwzięcia, to znaczy renowacji klasztoru na Srebrnej Górze oraz związanego z tym projektem zabezpieczenia księgozbioru, znajduje się pod opieką prawną kancelarii adwokackiej Wojciecha Sieniawskiego. Zanim doszło do decyzji przeniesienia księgozbiorów do BJ, odbyliśmy liczne spotkania na Srebrnej Górze, w siedzibie PZU w Warszawie oraz w Bibliotece Jagiellońskiej. W 2006 r. ustalono podstawowe zasady związane z zabezpieczeniem księgozbioru kamedułów ze Srebrnej Góry:
- księgozbiór kamedulski w Bibliotece Jagiellońskiej będzie miał status depozytu;
- w Bibliotece Jagiellońskiej zostanie skatalogowany w systemie VTLS-Virtua i udostępniony czytelnikom z zachowaniem odrębności proweniencyjnej, czyli w pierwszej kolejności katalog będzie dostępny on-line;
- księgozbiór zostanie przewieziony do Biblioteki Jagiellońskiej po przeprowadzeniu konserwacji zachowawczej;
- ekipa konserwatorska zostanie zatrudniona jako firma zewnętrzna i będzie wspomagana przez pracowników BJ (Pracownia Konserwacji BJ, wobec nielicznego składu osobowego, nie była w stanie w krótkim czasie podołać temu zadaniu);
- w BJ zostanie wydzielony osobny magazyn według zaleceń konserwatorskich związanych ze specyfiką przechowywania księgozbioru w wieży kościoła Kamedułów na Srebrnej Górze.
Proces konserwacji i przygotowania księgozbioru kamedulskiego do przewiezienia do Biblioteki Jagiellońskiej opisała kierująca zespołem konserwatorów Izabela Damulewicz, przygotowania organizacyjne i logistyczne – Piotr Kulisiewicz, a proces katalogowania – Jacek Partyka.
Biblioteka oo. Kamedułów na Bielanach, fot. ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa
W czasie procesu przejmowania księgozbioru kamedulskiego z Bielan do Biblioteki Jagiellońskiej pełniłem jako dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej ogólny nadzór nad tym przedsięwzięciem. Wicedyrektorzy BJ w zależności od zakresu ich kompetencji zajmowali się odpowiednimi sprawami. Dyrektor A. Obrębski był odpowiedzialny za kwestie związane z przejęciem zbiorów i dokumentacją z tym związaną. Dyrektorzy Ryszard Juchniewicz i Aleksandra Cieślar zajmowali się sprawami dotyczącymi przygotowania magazynu według zaleceń konserwatorskich oraz dezynfekcją księgozbioru w komorze fumigacyjnej. W sprawach związanych z katalogowaniem wspomagała ten proces Krystyna Sanetra, wicedyrektor ds. zbiorów XIX–XXI w. Pierwszy transport zbiorów z Bielan do Biblioteki Jagiellońskiej odbył się 18 grudnia 2007 r. Dużym zaangażowaniem w przygotowanie procesu przeprowadzki księgozbioru ze Srebrnej Góry wykazała się Katarzyna Szklanny, ówczesny pracownik Biblioteki Jagiellońskiej zajmujący się projektami. Program elektroniczny mający kilka modułów związanych z przejmowaniem księgozbioru przygotował Bartłomiej Brawuski, a Piotr Małek był osobą, która doglądała wszystkich aspektów logistycznych. W proces przejmowania, zabezpieczenia, skatalogowania i udostępniania biblioteki kamedulskiej zaangażowanych było kilkudziesięciu pracowników BJ. W cytowanych powyżej artykułach zostali oni częściowo wymienieni, jednak i w tym miejscu należałoby wskazać tych najbardziej zaangażowanych w to wspaniałe dla bibliotekarzy przedsięwzięcie. Oprócz już wymienionych byli to: Aleksandra Szalla-Kleemann, Piotr Małek, Iwona Hojda, Lucyna Nowak. Nie wyznaczono do tej operacji konkretnych osób czy koordynatorów. Autor książki zapewne emocjonalnie podszedł do swojej roli w procesie przejęcia i opracowania zbiorów kamedulskich, które znajdują się w Bibliotece Jagiellońskiej, i przypisał sobie zbyt wiele funkcji i zasług w zabezpieczeniu tego zbioru. Na stronie 76 napisał: „Spędziłem przy nim setki godzin, zarówno w komorze fumigacyjnej [podkreślenie Z.P], jak i w magazynie docelowym. Ponadto, aby ograniczyć kontakt osób postronnych z tym zasobem, samodzielnie, po kilku miesiącach spędzonych w magazynie, przywróciłem pierwotny układ sygnaturowy…” (s. 76–77). Prace magazynowe prowadzone nad zasobem bielańskim stanowiły dodatkowy zakres czynności finansowany z projektu PZU. Na początku 2008 r., po rezygnacji dr. Mariana Malickiego z zajmowania się starodrucznym zbiorem kamedulskim, do porządkowania przejętego zasobu kamedulskiego, wydawania książek do katalogowania i przyjmowania ich ponownie do magazynu zostali wyznaczeni (w ramach projektu finansowanego przez PZU) Piotr Kulisiewicz (do druków nowych) i Jacek Partyka (do starych druków). Zadaniem ich było dostarczanie książek katalogującym i po skatalogowaniu odstawienie ich na miejsce oraz ułożenie w magazynie według sygnatur. Wykonywali oni czynności związane z ewidencją, wydawaniem książek do katalogowania i kontrolą przepływu książek w czasie ich opracowania. Postępowanie to miało na celu zminimalizowanie dostępu osób postronnych do nieskatalogowanego zbioru. Praktyka taka jest standardem bibliotecznym przy tego typu przedsięwzięciach.
Jako dyrektor BJ i osoba całkowicie zaangażowana w pozyskanie do zbiorów BJ tego zasobu koordynowałem całość projektu wraz z A. Obrębskim jako zastępcą dyrektora BJ ds. zbiorów specjalnych. Od października 2011 r. do końca projektu kamedulskiego w grudniu 2012 r. J. Partyka jako wicedyrektor BJ ds. zbiorów specjalnych przejął obowiązki A. Obrębskiego.
Do katalogowania tak zwanych książek nowych – wydanych po 1800 r. – w systemie bibliotecznym VTLS-Virtua w Komputerowym Katalogu Zbiorów Bibliotek Uniwersytetu Jagiellońskiego pracownicy Biblioteki Jagiellońskiej przystąpili w 1994 r., natomiast stare druki katalogowano w Bibliotece Jagiellońskiej od 2006 r., kiedy to zapoczątkowano realizację projektu katalogowania zbiorów wydanych w XVII w. pod kierunkiem dr. A. Obrębskiego. Ówczesny Oddział Starych Druków został wzmocniony przez doświadczoną katalogerkę Barbarę Siwek, która praktycznie wdrożyła system elektronicznego katalogowania starych druków w Bibliotece Jagiellońskiej i przeszkoliła pracowników zajmujących się opracowaniem starych druków do katalogowania w systemie elektronicznym.
Oddział Starych Druków w 2010 r. był zatem dobrze przygotowany do zadania, jakim było skatalogowanie starodrucznego zasobu biblioteki bielańskiej. Trudno zatem zgodzić się z twierdzeniem autora, „że elektroniczne katalogowanie starodruków w roku 2010 wciąż było nowością” (s. 77). Jak już wspomniano, od 2006 r. stare druki były katalogowane wyłącznie w wersji elektronicznej w systemie VTLS-Virtua. Nowością było w innych bibliotekach w Polsce, ale nie w Bibliotece Jagiellońskiej. Należy tu sprostować, że katalogowano do zasobu Komputerowego Katalogu Zbiorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, natomiast NUKAT jest koncentratorem danych, nie katalogiem Biblioteki Jagiellońskiej. Wszystkie wyżej wymienione okoliczności wymagają szerszego opracowania, tym bardziej że w zasobach BJ znajdują się odpowiednie dokumenty i można uzyskać także relacje pracowników zaangażowanych w proces pozyskania zbiorów bielańskich.
Najcenniejszym fragmentem recenzowanej pracy jest przedstawienie stosunku kamedułów do książki, do nauki i czytelnictwa w regule opracowanej przez bł. Pawła Giustinianiego (s. 35–40).
Przystępując do omówienia i charakterystyki zawartości biblioteki kamedulskiej ze Srebrnej Góry, oczekiwalibyśmy w miarę teoretycznego wprowadzenia i przedstawienia założeń, które autorowi przyświecały przy realizacji zadania. W oczy rzuca się brak odwołań do dzieł innych badaczy zajmujących się podobnymi tematami, w tym Jolanty Gwioździk, największej badaczki kultury zakonnej żeńskiej, która wskazała między innymi na metodologiczne aspekty badań nad księgozbiorami. W magazynie BJ obok zbiorów bielańskich przechowywany jest zbiór starych druków ojców franciszkanów reformatów z Biecza, który został opracowany i opisany przez Beatę Janik. Jest to pozycja, która mogłaby się stać metodologicznym przewodnikiem do opracowania księgozbioru kamedułów. Ostatnio na podstawie zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej powstały dwie rozprawy doktorskie dotyczące księgozbiorów prywatnych z przełomu XVIII/XIX w., zawierające stosowane rozwiązania metodologiczne w rozprawach na podobne tematy. Praca na temat biblioteki pierwszego bibliotekarza Jacka Idziego Przybylskiego (dyrektora Biblioteki Szkoły Głównej Koronnej) ukazała się drukiem, a rozprawa Żanety Kubic Księgozbiór Sebastiana Sierakowskiego, rektora Szkoły Głównej Krakowskiej w latach 1809–1814 w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej jest dostępna w Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego i oczywiście u autorki – pracownika Biblioteki Jagiellońskiej. Należałoby zapoznać się i przywołać podstawową rozprawę dotyczącą zakonów męskich w Polsce Jerzego Kłoczowskiego.
W rozdziale Kameduli w Polsce – eremy i biblioteki. Archiwum i biblioteka na krakowskich Bielanach czytelnik został zapoznany z dziejami klasztorów kamedulskich w Polsce. Pisząc o klasztorze na wyspie wigierskiej, autor popadł w sprzeczność: „chociaż Jan Kazimierz nie zdążył przyczynić się do jego wzniesienia, abdykując w 1668 r., to jednak erem został przez niego tak bogato uposażony, iż pustelnicy mogli ukończyć jego budowę bez dodatkowej pomocy” (s. 47). Zdecydowanie więcej można się było spodziewać wiadomości o klasztorze na Srebrnej Górze, otrzymując książkę o zbieranym tam księgozbiorze. Uderzający jest brak odniesienia się do zakonników, którzy przez ponad 400 lat przebywali na Srebrnej Górze. Poza kilkoma wymienionymi eremitami cała społeczność jest anonimowa. Autor, mimo że cytuje pracę Andrzeja Bruździńskiego, nie wykorzystał jej. Aneksem do tego obszernego artykułu jest wykaz kamedułów bielańskich: Kameduli w eremie Montis Argentini na Bielanach k. Krakowa w okresie staropolskim. Na podstawie tego aneksu i rozdziału w tym artykule dotyczącym związków kamedułów z Krakowem można było wyciągnąć wnioski o duchowym życiu krakowskich kamedułów, a przecież taki jest podtytuł książki. Autor nie przeprowadził próby zidentyfikowania zakonników jako czytelników i twórców biblioteki klasztornej. Nie znajdujemy informacji, kto bibliotekę tworzył. M. i M. Florkowscy napisali w swojej popularnonaukowej książce o kilku bibliotekarzach na krakowskich Bielanach i twórczej intelektualnej pracy bielańskich eremitów, a zdecydowanie mniej znajdujemy o tym wiadomości w omawianej książce. Poza przejętymi od L. Zarewicza oraz M. i M. Florkowskich danych o obsadzie klasztoru autor nie spróbował określić, kto na Srebrnej Górze przebywał i jakie potrzeby intelektualne mieli tamtejsi zakonnicy.
W rękopisach przekazanych wraz z książkami, które stanowią nieodłączny element historycznego księgozbioru, znajduje się wiele danych o eremitach bielańskich od XVII w. Autor pisze o stratach i zakupionych przez biblioteki Czartoryskich i Jagiellońską dziełach, ale niestety nie przeprowadził analizy tych dzieł i nie podał ich liczby oraz nie stwierdził, jaki jest to zasób.
W podrozdziale Katalogi i inwentarze na Bielanach autor wspomina o zachowanych katalogach darów i legatów testamentowych, powołując się na pracę Romana Nira. Pisze: „zachowane w archiwum katalogi darów i zapisów” (s. 54). W przypisie nr 70 wyjaśnia, że do katalogów tych nie dotarł i „w roku 2016 nie było możliwe uzyskanie do nich dostępu w klasztornym archiwum, a na pewno nie znalazły się wśród 186 rękopisów przekazanych z Bielan w depozyt do magazynów Sekcji Rękopisów BJ”. Jest to sprzeczność w badaniach nad stanem księgozbioru przed przekazaniem go do BJ. Wynika ona z tego, że autor nie opiera się na zachowanych katalogach, a na relacji – niestety niepełnej – R. Nira. W zbiorze przekazanych rękopisów znajdują się dwa inwentarze zbiorów bielańskich. Pod sygnaturami rękopisów bielańskich przechowywanych w BJ: 161 i 171 są dwa inwentarze – jeden: Katalog biblioteki klasztoru kamedułów bielańskiego (Cam. rps sygn. 161), drugi to Inkunabuły biblioteki OO. Kamedułów (Cam. rps sygn 171). Autor opisał oba te inwentarze, ale nie przeprowadził analizy ich zawartości i nie ustosunkował się wyraźnie do ich zawartości. Spis inkunabułów został sporządzony według zachowanej notatki na tym rękopisie 28 października 1921 r. Na przedostatniej stronie tego spisu widnieje notatka: „wiele Ink[unabułow] polskich skradziono w pierwszej poł[owie] XIX wieku”. Nie jest to spis sporządzony ręką Kazimierza Piekarskiego, ale możliwe, że jest to odpis tego spisu. Podobnie inwentarz zachowany w wersji elektronicznej, którego oryginał został skradziony w 2005 r., nie został w sposób wyczerpujący omówiony i porównany z zasobem, który jest obecnie przechowywany w Bibliotece Jagiellońskiej. Powiedziałbym, że omówienie na niespełna czterech stronach tekstu (s. 55–61 – zawierają całostronicowe fotografie) trzech inwentarzy zawierających razem wiele tysięcy pozycji jest tylko reporterskim zasygnalizowaniem sprawy, a nie badawczym podsumowaniem stanu biblioteki kamedulskiej w porównaniu z tymi datowanymi inwentarzami.
Autor powołuje się na „zachowane w archiwum katalogi darów i zapisów” (s. 54), o których napisał kiedyś R. Nir. Jest to nieuprawnione, ponieważ jak sam autor pisze, do katalogów tych nie dotarł. Są zatem obecnie niedostępne. Pisząc o inwentarzu skradzionym w 2005 r., raz nazywa go zaginionym, raz skradzionym. Niestety, został on skradziony w 2005 r.. Przedstawiając stan ilościowy księgozbioru bielańskiego (s. 59–60), autor całkowicie pominął wspominany wcześniej zasób rękopiśmienny, który także jest częścią księgozbioru historycznego kamedułów z Bielan. O tak zwanych książkach nowych, stanowiących historyczny księgozbiór z Bielan, także nie mamy jakichkolwiek informacji.
Autor, przedstawiając stan ilościowy księgozbioru starodrucznego ze Srebrnej Góry, nie porównał go z zasobami innych bibliotek klasztornych poza wzmianką, że zasób inkunabułów plasowałby bibliotekę bielańską na 10. miejscu pośród bibliotek kościelnych (s. 83, przyp. 22). Czytelnik chciałby jednak się dowiedzieć, które biblioteki są zasobniejsze. Autor powołuje się tu między innymi na niedrukowaną pracę ks. Romana Nira Biblioteki i księgozbiory kościelne…, nie wskazując, gdzie ta praca się znajduje (por. s. 213).
Trudno zgodzić się z konstatacją autora, że „najmniej liczna grupa przypadków, które prowadzą do ubożenia zasobności książnic, to dzieła usunięte w wyniku «sprzątania» i «porządkowania» księgozbiorów” (s. 65). Jerzy Zathey pisał, że „wstrząsające jest uprzytomnienie, że w najlepiej zachowanym zbiorze uniwersytetu – po Collegium Maius – niewiele więcej niż 10% legowanych książek wśród zachowanych do dziś umiemy rozpoznać. Straty więc w ciągu wieków są o wiele większe, niż zdajemy sobie sprawę”. Zbiory Collegium Maius, podobnie jak zbiory biblioteczne ze Srebrnej Góry, nie doznały nigdy większych strat w wyniku pożaru, rabunku w czasie wojny i innych klęsk.
Jacek Partyka, Historyczny księgozbiór kamedułów eremitów z krakowskich Bielan. Spojrzenie na kulturę materialno-duchową polskich kamedułów Wydawca: Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów, 2017
W papierach Zofii Ameisenowej znajdują się dwa XVIII-wieczne dokumenty ze zbioru kamedułów z krakowskich Bielan. Na jednym z nich widnieje notatka L. Zarewicza. Dokumenty te przekazał mu Rajmund Zawadzki; odebrał je od eremity, który chciał je przeznaczyć „do pewnego użytku”. W konkluzji L. Zarewicz napisał, że w miejscu do „puryfikacji” „nie chcąc krzywdzić W. Ojców położyłem tam zaraz kilka arkuszy miękkiej bibuły jako właściwszy materiał puryfikacji…”. Z tego przykładu wynika, że eremici jeszcze pod koniec XIX w. nie dbali o stary zasób, a wręcz traktowali go zupełnie utylitarnie, używając zbiorów do celów niezwiązanych z biblioteką. W przypisie nr 7 na s. 66 autor zarzuca P. Ogrodzkiemu nieścisłości w artykule, mianowicie powtarzanie niesprawdzonych informacji o wielkości księgozbioru. P. Ogrodzki podaje przybliżoną wielkość księgozbioru bielańskiego, tak jak był szacowany po skontrum w 2005 r. na terenie klasztoru. Wielkość księgozbioru starych druków szacowano wówczas na ok. 7 tys. starodruków (zob. J. Partyka, BBJ, s. 134). Autor wykazał się tu nieuzasadnionym krytycyzmem, a jednocześnie nie przywołał przewodników po zbiorach polskich, między innymi Edwarda Chwalewika (t. 1, s. 22–23), Tomasza Makowskiego i dzieła wydanego w 2016 r. Zabytki sztuki w Polsce. Małopolska (s. 694), gdzie znajduje się notka o cennym zbiorze starodruków w bibliotece, a stan przedstawia na rok 2016.
W części książki zatytułowanej Kameduli w Polsce – eremy i biblioteki. Archiwum na krakowskich Bielanach zabrakło odpowiedzi na podstawowe pytania związane z charakterystyką każdego księgozbioru: Jak go udostępniano i komu? Kto się nim opiekował? Autor wspomina o ewentualnym kopiowaniu książek, ale nie wskazuje, czy w zasobie rękopiśmiennym zachowały się takie egzemplarze, czy oprócz spisów istniały lub istnieją inne formy dokumentowania zbiorów bibliotecznych.
Charakteryzując zawartość księgozbioru, autor dokonał jednego podziału – chronologicznego. Podzielił księgozbiór na inkunabuły, druki XVI-wieczne, XVII-wieczne i XVIII-wieczne, ale pominął zbiór rękopisów, który także jest zbiorem historycznym. W sposób jedynie sygnalizujący wskazał, z jakimi dziedzinami wiedzy związane były dzieła gromadzone przez kamedułów. Przy monograficznym podejściu do księgozbioru uważam za nieodzowne, chociaż niezwykle czasochłonne i trudne, sklasyfikowanie go według poszczególnych dziedzin wiedzy. Autor, opisując zasób inkunabułów, przytoczył obszernie pojęcie inkunabułów, które w pracy, do jakiej pretenduje, jest zbędne. Pisze, że inkunabuły były kilkakrotnie opisywane, i podaje… jedną pracę R. Nira. Pisząc o językach, w jakich wydrukowane zostały inkunabuły, jako do bazy porównawczej odnosi się do NUKAT-u, którego zasób jest bardzo ograniczony – jak sam przyznaje liczy tylko 2600 rekordów (stan na czerwiec 2016 s. 86, przyp. 43). Jeśli takie porównanie miałoby być zrealizowane rzetelnie, należałoby przeprowadzić je na innej próbie badawczej, na przykład: Gesamtkatalog der Wiegendrucke, Leipzig 1925. Przytaczane w książce katalogi inkunabułów byłyby z całą pewnością lepszym odnośnikiem niż baza będąca dopiero w powijakach. W podziale topograficzno-typograficznym analiza został przeprowadzona niejasno. Jeśli chcielibyśmy się dowiedzieć, ile inkunabułów pochodzi z danej oficyny, nie znajdziemy tego w rozprawie. Ponadto w części tej – jak i w całej książce – znajduje się dużo drobnych potknięć redakcyjnych. Na s. 83–84 pisząc o inkunabułach, autor używa określenia „a oprócz tego kilka druków piętnastowiecznych” (s. 83), używa zamiennie słowa „rabunek” i „kradzież”, co nie jest tożsame (s. 83); wydawca Cachelofen (s. 83) na s. 84 jest cytowany jako Kachelofen; na s. 84 – pisząc: „siedem bądź osiem egzemplarzy na świecie”, należałoby uzasadnić taką konstatację. W Polsce istniało kilka eremów kamedulskich, które miały biblioteki. Książki migrowały wraz z mnichami. Niestety, autor nie przedstawił nam, jak te przepływy między klasztorami wyglądały. Wiemy, że na krakowskich Bielanach znajdowały się pozycje z klasztorów na wyspie wigierskiej, w Bieniszewie, w Warszawie, natomiast na pytanie, jaka to była skala, autor powinien odpowiedzieć, przeprowadzając badania proweniencyjne. W bibliotece kamedulskiej z Bieniszewa przechowywanej w Bibliotece Jagiellońskiej znajduje się 25 pozycji o proweniencji z krakowskich Bielan, z bibliotek warszawskich kamedułów – 882, a z Wigier – 723.
Na s. 89 autor pisze, że charakteryzując zasób inkunabułów z biblioteki bielańskiej, „należy rozpatrywać ten zbiór wyłącznie w odniesieniu do chwili obecnej i do aktualnego stanu zbiorów”. Uważam, że inkunabuły są tak specyficznym, nielicznym i cennym zasobem, że starając się pisać o historycznym księgozbiorze kamedułów eremitów z krakowskich Bielan, podejście takie jest nieuzasadnione.
Opisując książki wydane w XVI w., autor wskazał na zwiększenie liczby pozycji z tego okresu w stosunku do okresu inkunabułowego, co upatrywał przede wszystkim w zwiększeniu nakładów książek wydawanych przez drukarzy. Nie wspomniał natomiast o podstawowym faktorze tego zjawiska, czyli zdecydowanym rozszerzeniu umiejętności druku i liczby warsztatów drukarskich, które działały w XVI w., a tym samym zdecydowanym wzroście liczby tytułów oraz dokonanej w okresie odrodzenia prawdziwej rewolucji oświatowej. Wskazując na umiejętność czytania i pisania, znajomość języka łacińskiego, autor nie odwołał się do prac na przykład Wacława Urbana, który opublikował serię artykułów na ten temat, charakteryzując alfabetyzację w różnych grupach społecznych. Liczba druków włoskich jest dla autora zaskakująca (s. 97), choć dalej pisze, że pierwsi zakonnicy pochodzili przede wszystkim z Włoch (s. 97, 105). Narzuca się tu teza, że podstawą biblioteki bielańskiej były jednak książki stanowiące własność zakonników przybyłych z Italii oraz tych, którzy z kulturą włoską byli ściśle związani między innymi przez pobyt we włoskich klasztorach czy podróże do Rzymu i innych miast włoskich, co autor napisał na s. 105.
W zestawieniu dla druków XVI-wiecznych autor wykazał takie kraje jak Włochy, Niemcy, Austria, Czechy, Belgia i Holandia. Uważam, że jest to zabieg ahistoryczny, ponieważ pisząc o drukarstwie XVI-wiecznym, posługiwanie się dzisiejszymi pojęciami polityczno-geograficznymi jest nieuzasadnione. Wyjaśnienie, że taka jest klasyfikacja zastosowana w systemie bibliotecznym, jest tu nie na miejscu. Badacz powinien odnieść się do czasów, które opisuje, i wykonać analizę, wówczas powstaje praca badawcza, a nie proste odwzorowanie współczesnego katalogu bibliotecznego. Trzeba pamiętać, że każdy katalog biblioteczny jest źródłem świadczącym o czasach, w których powstał. W rozprawie mającej scharakteryzować historyczny księgozbiór nie powinno się robić selekcji w przedstawianiu drukarzy (s. 109). Zestawienie drukarzy włoskich jest wyborem bez określenia miejsca funkcjonowania warsztatu. Wybór powinno się uzasadnić, a tego w pracy brak. Podobnie w części książki dotyczącej XVI–XVIII w. należałoby „przełożyć” zaczerpnięte z katalogu komputerowego BJ obecne podziały polityczno-geograficzne na realia minionych czasów. Przy omawianiu zasobu XVI-wiecznego zabrakło zestawień drukarzy, charakterystyki rzeczowej tematyki księgozbioru poza wzmiankami niewyczerpującymi tematu, a tylko sygnalizującymi problem (np. jak duży procent stanowiły książki z zakresu teologii, liturgii, ojców Kościoła i innych dziedzin). Tego w tej części i przy inkunabułach wyraźnie zabrakło. Wiąże się to z bardzo żmudnymi badaniami, ale biorąc książkę o tym tytule do ręki, spodziewamy się tego typu analiz i wiadomości.
Charakteryzując XVII-wieczne druki, autor nie ustrzegł się przeniesienia dzisiejszego myślenia: „Zakonnicy przybywający z Włoch przywozili ze sobą publikacje obecne na rynku książkowym i dzięki temu łatwiej dostępne, a nie druki starsze, droższe i trudniejsze do zdobycia” – nawet Benedykt z Koźmina pisał w swoim testamencie, że książki stare należy usuwać z biblioteki, a więc nasi przodkowie inaczej podchodzili do wartości ksiąg, choć były one w XV–XVIII w. relatywnie zdecydowanie droższe niż obecnie. Przy wzmiance o drukach wytłoczonych przez drukarnię Franciszka Cezarego chciałoby się znaleźć odwołania do niedawno opublikowanego przez Mariana Malickiego katalogu druków tego wydawcy. Przykładowo opis dzieła Stanisława Jagodyńskiego w katalogu sporządzonym przez M. Malickiego jest bardzo obszerny i informujący czytelnika o zawartości tego popularnego wówczas utworu. Należałoby jednak skorygować system przypisów, w których autor zastosował transliterację, co dla tekstów XVII- i XVIII-wiecznych czyni się zupełnie wyjątkowo. M. Malicki w opisach druków wydanych przez F. Cezarego st. zastosował bardziej przejrzysty system. Jolanta Gwioździk pisze o wizualizacyjnym podejściu do kształtowania sióstr zakonnych poprzez przekaz ilustracyjno-słowny. W spisie wydatków klasztoru bielańskiego z kwietnia 1653 r. znajduje się zapis, że wydano pieniądze na obrazki. W tymże miesiącu kameduli zapłacili 1 złoty i 10 groszy za oprawę „diurnala” o. Ambrożego.
Omówienie kilkudziesięciu pozycji z prawie czteroipółtysięcznego zasobu druków XVII-wiecznych nie wyczerpuje w żaden sposób możliwości i pytań dotyczących tej części księgozbioru bielańskiego.
W eremie oo. Kamedułów na krakowskich Bielanach, fot. ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa
Druki wydane w XVIII w. to kolejny rozdział omawianej książki. Dowiadujemy się, że druki z tego wieku to zbiór liczący 1430 pozycji. Liczba druków z XVIII w. w bibliotece bielańskiej jest swego rodzaju zaskoczeniem. Z XVI w. druków jest 2144, z XVII w. – 4447, a najmniej druków pochodzi z XVIII w. Zwykle w każdej bibliotece rozkład chronologiczny jest taki, że druki XVIII-wieczne stanowią co najmniej dwukrotność druków XVII-wiecznych. Autor nie ustosunkował się do tego zjawiska. Pisząc o barokowych długich tytułach książek, można było przywołać dzieło Istvána Ráth-Vega Komedia książki, w którym jeden z rozdziałów jest poświęcony tytułom. Wspominając o nabywaniu przez kamedułów książek w XVII–XVIII w., autor nie odniósł się do prac z zakresu rynku księgarskiego w Krakowie, między innymi Renaty Żurkowej i Moniki Jaglarz.
W przypisach zastosowanych przez J. Partykę znajdują się – jak wyżej wspomniałem – zapisy katalogowe poszczególnych pozycji, a nie odsyłacze bibliograficzne, co w przypadku po pierwsze istnienia drukowanego katalogu, na przykład przygotowanego przez Mariana Malickiego opisu tych pozycji, jest zbędne, a po drugie druki te zostały opisane w katalogu zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej i wszystkie elementy zawarte w przypisach każdy badacz może odnaleźć w komputerowym katalogu zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej. Zastosowanie tego zabiegu powoduje, że na wielu stronach omawianej pozycji dwie trzecie ich zawartości to rozbudowane opisy książek umieszczone w przypisach. Można wprost skonstatować, że 80-stronicowa część bibliologiczna posiada zaledwie około połowy treści, pozostała część rozprawy to właśnie rozbudowane opisy zamiast przypisów i materiał ilustracyjny. Po zredukowaniu tych przypisów do formy obowiązującej w dziełach historycznych okazałoby się, że książka miałaby skromną liczbę stron. Wówczas ujawniłby się w całej okazałości jej przyczynkarski, a nie monograficzny charakter.
Kameduli byli także nakładcami kilku druków – co autor odnotował. Dobrze byłoby porównać ten stan z innymi klasztorami – niektóre ze zgromadzeń miały własne drukarnie, a zakony żeńskie także były nakładcami, co wykazała ostatnio J. Gwioździk. Porównań i odwołań do literatury związanej z książką i bibliotekami w innych zgromadzeniach w omawianej pozycji kompletnie brak. Można odnieść wrażenie, że kameduli byli jedynym zgromadzeniem zakonnym.
Omawiając darczyńców, autor w zasadzie nie przybliżył ich życia i zajęć, co mogło mieć decydujący wpływ na zrozumienie ich daru oraz sposobów nabycia przez nich księgozbioru, który znalazł się na Srebrnej Górze. Chciałoby się dowiedzieć dużo więcej o strukturze poszczególnych księgozbiorów, tym bardziej że w wyniku grantu sfinansowanego przez PZU druki te zostały (jak już wspomniano) szczegółowo opracowane w elektronicznym KKZBUJ (Katalog Komputerowy Zbiorów Bibliotek Uniwersytetu Jagiellońskiego). Niestety, autor przybliżył nam darczyńców w niewiele większym stopniu, niż zrobili to L. Zarewicz oraz M. i M. Florkowscy.
Pierwszym ofiarodawcą był Mikołaj Wolski, fundator klasztoru. Autor pisze, że jego dary nie posiadają „superekslibrisu marszałkowskiego” (s. 140). Czytelnik chciałby wiedzieć, czy Mikołaj Wolski posiadał ekslibris, a jeśli tak, to jak on wyglądał, jaka była jego biblioteka i czy posiadał zbiory biblioteczne. Omawiając dary Wolskiego, autor pisze, że zidentyfikował 14 dzieł w 10 woluminach, nie wspomina jednak, by wśród nich był rękopis, a takowy trafił do zbiorów kamedulskich. Konstatacja, że wielka, ponad półmilionowa donacja Wolskiego „nie znajduje odzwierciedlenia w zasobie druków podarowanych eremowi”, jest trudna do zrozumienia. Wolski przecież nie fundował biblioteki, która była tylko elementem całości zespołu klasztornego, a zespół klasztorny. Z omawianego opracowania dowiadujemy się, że M. Wolski miał bibliotekę, ale nie mamy żadnych odniesień, gdzie o tej bibliotece można się dowiedzieć. Omawiając egzemplarz druku z daru Wolskiego posiadający superekslibris, autor nieprawidłowo zidentyfikował jego wcześniejszych właścicieli (s. 143). Napisał, że prawdopodobnie należał do przedstawicieli rodziny Ponętowskich: „superekslibris złożony z herbów Jastrzębiec, Kościesza, Leszczyc i Godziemba oraz inicjały «S.P.», które razem mogą sugerować, że pierwszym właścicielem druku mógł być członek rodziny Ponętowskich”. Tak przedstawiony porządek herbów w superekslibrisie wzbudza wątpliwość, ponieważ Ponętowscy pieczętowali się herbem Leszczyc, a w opisie herb ten jest wymieniony na trzecim miejscu. Po konsultacji egzemplarza okazuje się, że porządek herbów jest następujący: Kościesza, Jastrzębiec, Godziemba i Leszczyc, co wskazuje, że ekslibris należał do rodziny pieczętującej się herbem Kościesza. Szlachta polska, używając superekslibrisów i herbów genealogicznych złożonych, przestrzegała ścisłych zasad genealogicznych. W tym przypadku właścicielem mógł być przedstawiciel pieczętujący się herbem Kościesza, mający babkę macierzystą pieczętującą się herbem Leszczyc. Po zbadaniu genealogii można zapewne ustalić, kto ze szlachty pieczętującej się herbem Kościesza, nazywający się na „P”, pojął szlachciankę z rodziny Jastrzębców i poprzez dalsze powiązania wskazać właściciela tego superekslibrisu i książki.
Paweł Maurycy Henik był pierwszym większym benefaktorem biblioteki bielańskiej. Jest to niezmiernie ciekawa postać nieposiadająca monografii, poza niewielkim biogramem w Polskim słowniku biograficznym, który autor przytacza na początku pracy, natomiast nie przywołuje go, omawiając dar Henika. Badacze, biorąc do ręki książkę omawiającą zbiory kamedulskie, chcieliby się dowiedzieć o Heniku znacznie więcej – jak pozyskiwał książki, gdzie je kupował, z nadzieją, że autor przeanalizuje okruchy źródłowe na książkach, by uzupełnić biografię Henika o wzmianki, kiedy i gdzie przebywał, pozyskując daną pozycję. Czytelnik, który chciałby się dowiedzieć, ile pozycji podarował Henik klasztorowi na Srebrnej Górze, otrzymuje informację: „niespełna pięćset” (s. 144). Wpisując hasło Henik do KKZBUJ, otrzymujemy wynik 461. Zastanawiające jest, dlaczego autor nie wyeksplikował tej liczby. Jeśli miał wątpliwości co do proweniencji, należało to wyjaśnić na przykładach i ustosunkować się do nich. L. Zarewicz pisał, że Henik darował około 1500 ksiąg, a do naszych czasów zachowało się niespełna 500. Autor pisze, że nie jest możliwe, by w bibliotece brakowało książek zajmujących kilkadziesiąt półek, przy braku około tysiąca dzieł zajęłoby to od 20 do 50 półek. Musiałyby one zostać opróżnione, co byłoby widać w bibliotece. Przytaczałem już wyżej konstatacje J. Zatheya, z których wynika, że niestety jest to możliwe, iż w okresie staropolskim tak duża liczba książek mogła „opuścić” bibliotekę klasztorną. Autor nie dostrzegł w swoich wyliczeniach, że opróżnienie półek bibliotecznych nastąpiło przed uporządkowaniem biblioteki najpierw przez ojca Tadeusza Bergeata w XIX w., a następnie w latach 30. XX w. po wykonaniu półek przez brata Pawła i wypełnieniu ich książkami przez ojca O. Deniccolò (s. 61). Pisząc o oprawach książek z bielańskiej biblioteki, w tym z donacji Henika, autor wymienił różne możliwości związane z tym procesem. Nie wskazał na wydatki klasztoru na introligatora, które w księdze wydatków klasztoru bielańskiego z lat 1637–1712 występują regularnie co kilka miesięcy. Przy niezwykle ogólnej i pobieżnej charakterystyce daru Henika mamy odniesienia zaledwie do dwóch ksiąg z jego daru. P. Henik jest niezwykle interesującą postacią i przybliżenie ewentualnych glos przez niego sporządzonych na książkach, które zostały zdeponowane w Bibliotece Jagiellońskiej, mogłoby rzucić światło na jego działalność i peregrynacje. Pisząc o książkach z daru Henika, autor wskazuje, że były tam „dzieła przeróżne gatunkowo i treściowo, cenne i rzadkie: wielka ilość wydań klasycznych tekstów łacińskich, greckich i bizantyjskich…” (s. 145) – tu zabrakło korekty i redakcji, bo w Bizancjum używano przecież języka greckiego.
Największy dar książkowy dla klasztoru na Srebrnej Górze pochodzi od Jana Chryzostoma Bodzenty (Bodzanty), kanonika krakowskiego i gnieźnieńskiego. Biografii Bodzenty autor poświęcił zaledwie kilka linijek, nie wspominając o tym, że poza beneficjum krakowskim był także kanonikiem gnieźnieńskim, i nie odnosząc się do dwóch podstawowych opracowań biograficznych tego zasłużonego dla kamedułów kanonika. Nie mamy odniesień bibliograficznych ani do dzieła J. Korytkowskiego, ani L. Łętowskiego. Podobnie jak w przypadku Henika, nie dowiadujemy się z recenzowanej pracy o liczbie książek z jego daru – „w Bibliotece Jagiellońskiej spoczywa ponad tysiąc pięćset dzieł” – natomiast w KKZBUJ pod hasłem „Bodzenta” można znaleźć 1556 pozycji, w tym druki jego autorstwa. Autor pisze o różnych formach nabywania książek przez Bodzentę, jednak nie popiera tego jakimkolwiek źródłem. W zbiorze proweniencji Bodzenty wskazuje na kilka starszych zespołów proweniencyjnych, w tym między innymi Rafała Wargawskiego, o którym poza krótką wzmianką, że był pisarzem królewskim, nic nie wiemy. Narzucają się pytania, którego króla, kim był, czy zachowały się inne książki i czy tak pięknie oprawne jak prezentowana w recenzowanej pracy?
Brat Atanazy identyfikowany przez autora jako Michał Fryczowski (w indeksie występuje jako Frycowski) pozostawił po sobie testament, w którym przypuszczalnie wymienione są także książki, ponieważ był on człowiekiem wykształconym (posiadał między innymi doktorat obojga praw).
Autor pisze, że nie było możliwe dotarcie do spisu daru Bodzenty. Rękopis z depozytu kamedulskiego przechowywanego w Bibliotece Jagiellońskiej, zawierający wykazy przychodów klasztoru bielańskiego z lat 1637–1732, pod rokiem 1678 zawiera notatkę, że kameduli otrzymali w sumie 406 złotych za msze za duszę Bodzenty i jego pochówek. Rok później, w kwietniu 1679 r., klasztor otrzymał 90 złotych na anniwersarz za duszę „Bozenty”. Należało spróbować dotrzeć do wszystkich możliwych danych o Bodzencie, w tym do archiwum kapituły krakowskiej, gdzie są przechowywane dane o kanonikach krakowskich.
Omawiając subkolekcje w zbiorze Bodzenty, czytamy o zbiorze Andrzeja Czarneckiego (1576–1649). Ponownie nie ma odnośników bibliograficznych do tej postaci. Eugeniusz Latacz, autor biogramu A. Czarneckiego w Polskim słowniku biograficznym, wspomniał, że sporządził on testament, w którym zapisał znaczny majątek kościołom krakowskim i instytucjom dobroczynnym. Wskazane byłoby dotrzeć do wzmiankowanego testamentu, by sprawdzić, czy nie ma tam informacji o księgozbiorze, czy faktycznie został wystawiony na sprzedaż, czy trafił do rąk kanonika wawelskiego jako spadkobiercy. Niestety, nie wiemy, jaka była wielkość subkolekcji Czarneckiego w zbiorze Bodzenty, w tekście jest określenie, że było to kilkanaście książek (s. 150), w KKZBUJ odnajdujemy 11 pozycji.
Autor, omawiając kolejnych darczyńców, nie przygotował choćby pobieżnego omówienia ich biogramów. Łukasz Sieradzki, tytułowany plebanem opatowskim, jest dość zagadkową postacią, ponieważ nie jest wymieniany w katalogu prałatów i kanoników opatowskich Aleksandra Bastrzykowskiego i w pracy Waldemara Gałązki. Bliższa analiza wpisów proweniencyjnych mogłaby wyjaśnić jego status. W recenzowanej pracy nie ma wskazanej liczby pozycji podarowanych przez Sieradzkiego.
Następny wymieniony właściciel książek, kanonik sandomierski Piotr Złotnicki, również jest potraktowany bardzo skrótowo. Tym razem autor wskazał dokładną liczbę książek z jego biblioteki w zbiorze kamedułów, jednak ze 105 pozycji przedstawił tylko jedną – a charakterystyka księgozbioru podarowanego przez Złotnickiego mieści się na dwóch liniach druku.
Władysław Mitkowski, wstępując do eremu na Srebrnej Górze, zabrał ze sobą do klasztoru własne książki. Autor nie określił, ile ich trafiło do bielańskiego eremu, oraz nie wskazał, gdzie można dowiedzieć się o jego biografii.
Jan Henryk Panring (zm. 1724), który wniósł do klasztoru bielańskiego 90 dzieł, jest przedstawiony jako wykładowca medycyny w Królewcu. Trudno jednak znaleźć jego nazwisko wśród wykładowców Uniwersytetu Królewieckiego zarówno w bazie danych profesorów tego uniwersytetu, jak i ostatnio opublikowanych dziejach tego uniwersytetu. J.H. Panring występuje natomiast jako student medycyny w Królewcu, gdzie opublikowano jego rozprawę, a w 1690 r. w Lejdzie na tamtejszym uniwersytecie obronił dysertację doktorską.
Do kolejnego wymienionego właściciela subkolekcji nie ma jakiegokolwiek odniesienia, w tym chronologicznego. By dowiedzieć się więcej o Christianie Risiusie z Prus, wystarczy zobaczyć, jak przedstawiał się jego dar dla kamedułów. Po zapoznaniu się z ośmioma dziełami z jego biblioteki, które widnieją w KKZBUJ, a nie 28, jak pisze autor, wiemy że pisał się z obecnego Kętrzyna, a jego notki proweniencyjne pochodzą z lat 90. XVII w. W książce mamy informację, iż był darczyńcą, w domyśle klasztoru bielańskiego. Z KKZBUJ dowiadujemy się, że książki z biblioteki Risiusa trafiły do kamedulskiego klasztoru na wyspie wigierskiej, a następnie dopiero na krakowskie Bielany. Niestety hasła „Risius” nie odnajdujemy w indeksie osobowym.
Czytając o darach i proweniencjach dzieł w bibliotece bielańskiej, odnajdujemy na przykład wzmiankę o książce z biblioteki Anzelma Eforyna, ale by czytelnik miał jakiekolwiek porównanie, należałoby wskazać, że A. Eforyn miał bibliotekę, o której pisali Jan Lachs i Kazimierz Piekarski.
Zakończenie rozdziału zatytułowanego Darczyńcy, grupy proweniencyjne, oprawy kończy się ustępem o oprawach zajmującym niespełna dwie trzecie strony, który może być użyty do każdej starodrucznej biblioteki liczącej co najmniej tysiąc jednostek.
Ostatnia część książki Na zakończenie posiada kilka uproszczeń. Po pierwsze w 2013 r. udostępniono zbiór kamedulski z Bielan czytelnikom, natomiast konserwacja zachowawcza, zdezynfekowanie, zabezpieczenie było wykonywane etapami od 2007 r. Trudno zgodzić się z konstatacją, że kradzieże na Srebrnej Górze były czynnikiem decydującym o postanowieniu przeniesienia księgozbioru bielańskiego do Biblioteki Jagiellońskiej (s. 157). Autor książki podaje, że w bazie KKZBUJ znajduje się „milion rekordów bibliograficznych”, co nie jest zgodne z prawdą, na koniec 2016 r. baza ta zawierała 6 396 671 rekordów, w tym 1 347 988 tytułów książek i czasopism w 3 335 936 egzemplarzach oraz 72 393 rekordy zasobu wydawnictwa wielotomowych.
Książkę Historyczny księgozbiór kamedułów eremitów z krakowskich Bielan kończą aneksy oraz spisy literatury i indeksy. Nad tymi dodatkami do książki należy się zatrzymać. Pierwszy aneks jest cenny i wymagałby osobnego omówienia (czego autor nie uczynił) ze względu właśnie na to, że w wykazie tym znajdują się publikacje rzadkie, a w wielu wypadkach są to autentyczne unikatowe druki.
Aneks drugi: Wykaz braków w zasobie inkunabułów bielańskich nie odnosi się do listy opublikowanej w 2012 r. przez Piotra Ogrodzkiego oraz do listy znajdującej się w rękopisie kamedulskim.
Aneks trzeci: Wykaz dzieł zdefektowanych, niedostępnych w katalogu komputerowym Biblioteki Jagiellońskiej to dobry pomysł na ewentualną pomoc w identyfikacji niezidentyfikowanych druków. W formie przedstawionej w książce jest jednak całkowicie zbędny, ponieważ większość pozycji w wykazie jest (szczególnie dla osób niemających egzemplarza w ręku) niemożliwa do zidentyfikowania. Wykaz ten miałby sens wówczas, gdyby zostały podane incipity i explicity określonych zachowanych stron druków. W obecnej formie wykaz jest w zasadzie nieprzydatny.
Indeksy, które zwykle mają ułatwić czytelnikowi poruszanie się po treści książki, są sporządzone w zaskakujący sposób. Po pierwsze, w indeksie nazw osobowych i własnych występują nazwy, których szukalibyśmy raczej w indeksie geograficznym, jak na przykład eremy kamedulskie. Hasło takie jak „Akademia Krakowska” powoduje, że w indeksie powinny znaleźć się inne wymienione w tekście, jak „Szkoła Główna Koronna”, nazwy poszczególnych drukarń itd. Są przykłady tego typu indeksów, ale wówczas nie sporządza się indeksu geograficznego. Największym jednak mankamentem zarówno indeksu nazw osobowych, jak i indeksu nazw miejscowych jest ich zdumiewająca niedokładność. Z ważnych haseł brak na przykład autorów takich jak M. i M. Florkowscy, A. Bruździński, Jan Kracik. Szacuję, że około 10 procent nazw występujących w książce nie zostało ujętych w indeksach. Wymienianie niedokładności, przeoczeń i braków byłoby ważne w recenzji wydawniczej przed drukiem; w sytuacji, kiedy książka jest wydana i nie zamieszczono w niej erraty (zapewne kilkustronicowej), ze smutkiem trzeba to przyjąć… i należałoby samemu sporządzać uzupełnienia do indeksu, by z książki swobodnie korzystać.
Ostatni aneks: Indeks tytułów bądź incipitów dzieł podawanych w komentarzu w pierwszej chwili jest dla czytelnika dość zaskakujący. Szukając w tekście „komentarza”, nie znajdujemy go, dopiero po konsultacji zapisów można dojść do wniosku, że chodzi nie o „komentarz”, tylko o tekst książki.
Osobnym tematem jest tak zwana strona warsztatowa omawianej książki. Bibliografia została sporządzona z podziałem na literaturę, teksty źródłowe oraz źródła internetowe i elektroniczne. W dziale literatura znajduje się wiele pozycji, które są klasycznymi tekstami źródłowymi (A. Lewicka-Kamińska – rękopis BJ!!!; Konstytucje kongregacji…; R. Nir – tekst niedrukowany, ponadto bez wskazówki, gdzie jest przechowywany) lub są tekstami internetowymi (Dąbek). W tekstach źródłowych nie ma podziału na teksty drukowane i rękopiśmienne. Zapis „Biblioteka Kórnicka”, sygn. 697–701 (s. 217) nieznającemu specyfiki tej biblioteki nie wskazuje, czy to rękopis, czy może inny rodzaj zbiorów. Wśród źródeł nie znajdziemy także rękopisów z biblioteki bielańskiej znajdujących się w BJ, a w dwóch przypadkach wymienianych przez autora.
Do wykorzystanej literatury również można mieć bardzo dużo zastrzeżeń, o niektórych wspomniałem powyżej, szczególnie w odniesieniu do zakonów męskich w Polsce i znajdujących się w nich zbiorów i bibliotek. Niektóre wątki zostały zupełnie niepotrzebnie ujęte, na przykład kradzież cennych zbiorów z Biblioteki Jagiellońskiej w 1999 r., odnoszenie się do zbiorów berlińskich, które mają zupełnie inną specyfikę i inne konotacje historyczne. Przytaczanie cen antykwarycznych dzieł niezwiązanych z tłem narracji i szacunkowej wartości zbioru kamedulskiego (s. 158) bardziej stosowne jest w przypadku literatury popularnej i reportaży niż książek mających ambicje badawcze (s. 33).
Jednym z podstawowych mankamentów źródłowych jest pominięcie zbiorów rękopiśmiennych dotyczących bielańskich kamedułów z Biblioteki Książąt Czartoryskich w Krakowie, Biblioteki Jagiellońskiej i archiwum eremu na Srebrnej Górze – tamże pozostałego. Książka bez wykorzystania tych źródeł nie może uchodzić za dzieło mające ambicje monografii badawczej.
W omawianej pracy można wymienić jeszcze bardzo wiele potknięć. Z drobnych usterek należałoby wskazać te bardziej narzucające się. Przykłady: s. 33 – książka drukowana ręcznie nie do połowy XVIII w., a połowy XIX w.; s. 35 – określenie „potomek szlachetnego rodu” – używane w panegirykach, a w literaturze naukowej raczej szlacheckiego rodu; s. 63 – jest XX w., winno być XXI w.; s. 65, przyp. 1 – był to zwyczaj w XIX w., na przykład do Strasburga wysyłano bardzo cenne książki, by zrekompensować straty, które powstały po zniszczeniu przez wojska pruskie najcenniejszych zbiorów strasburskich w 1870 r. – także z Poznania wysyłano tam książki. Do opisanej sytuacji nie znamy kontekstu. Przykład ten do tematu książki i narracji jest zbędny. Na s. 70, przypis nr 14 – autor korzystał z notatek z referatu, którego tekst został ogłoszony drukiem – ponadto nie umieszcza w bibliografii swojej relacji z konferencji. W przypisach są dwa porządki – poza polskimi odnośnikami zdarzają się łacińskie passim. Autor chciał zapewne używać skrótów w niektórych miejscach i pozostawił takie zapiski jak: Tegumentologia, Źr. mon. – natomiast nie ma ich w wykazie skrótów oraz są rzadko stosowane (s. 36, 42).
Reasumując, w omawianej książce zasygnalizowano tylko problemy związane z jej tytułem. Autor nie przeprowadził podstawowej kwerendy w zakresie zasobu nawet starych druków, którymi się zajął. Niestety, brak w tekście książki opracowania tematów, które zasygnalizował w tytule. Do kwestii kultury materialnej w ogóle się nie odniósł, a streszczenie poglądów Giustinianiego jest jedynym niewielkim sukcesem w tej książce. Szkoda, że autor zapewne nie ustosunkował się do uwag recenzentów, które z całą pewnością pozwoliłyby mu uniknąć całościowej negatywnej oceny omawianej książki zarówno w zakresie merytorycznym, wobec niezrealizowania zamierzeń zakreślonych w tytule, jak i braków warsztatowych w przedstawianiu informacji, powierzchowności sądów i nieudokumentowania twierdzeń. Pominięcie dwóch z trzech elementów historycznego księgozbioru kamedułów z krakowskich Bielan stawia pod znakiem zapytania wartość omawianej książki. Podtytuł wskazujący na opracowanie materialnej i duchowej kultury polskich kamedułów nie został nawet w części zrealizowany, a podstawowe istniejące w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej źródło do tego zagadnienia (rękopisy przychodów i wydatków klasztoru bielańskiego) oraz rękopisy kamedulskie w Bibliotece Książąt Czartoryskich w Krakowie nie zostały wykorzystane.
Najważniejsze w całej historii związanej z księgozbiorem kamedułów z krakowskich Bielan oraz eremu w Bieniszewie jest to, że zostały one zabezpieczone, a zbiór bielański został poddany konserwacji zachowawczej i opracowany, by czytelnicy mogli bez przeszkód korzystać z tej cennej biblioteki.